Saturday, July 13, 2019

Autodafe. Epilog (12)


w ciekłości rzeki rozkochany inżynier

M. Czuchnowski, Szpik egzystencji

3

Co stałoby się, gdyby kapodaster komory wędzarniczej zaczepił podstrunnicę aż o czubek
siodełka? Czy gwajakol i pirokatechol uczyniłyby ze mnie striptizera, nie poetę? Jak: jako
striptizer patrzyłbym na Gietrzwałd: w płomieniach? Oczami Franciszki Themerson? Czy
praca metafory, gra aktorska Elżbiety Czyżewskiej stanowiącej dla mnie: we Wszystko na
sprzedaż emanację bogini byłaby tylko spazmującym bżdżeniem? To zupełnie – nierealne.
Czyżewską wyobrażam sobie w arcyszepcie: „słowa mokną i miękną, sen srebrny salomei
ustępuje: smukłe ramiona literatury, którymi obejmuję Ciebie, gasną i pokrywają się – zło-
tym cellulitem grafomanii. Ciepłe podbrzusze reportera róż nabiega krwią, żeby już nigdy
nie odbiegać kałem; jestem cudownie wypoczęta tak, jak gdybym była najmłodszą siostrą:
cioteczną własnej matki. Proste komunikaty, czytelne polecenia. Przyjdź do mnie jeszcze!

2

To miejsce – powiada amazonka – dumnie nosiło na sobie sutek, a to Miejsce – tłumaczy
amazonka dalej – potrafiło zorganizować się tak dynamicznie, że w sekundę przygotowy-
wało rowek artystycznej klejonki pomiędzy piersiami. Obetrzyj je starannie fularkiem zat-
roskania, starannie i pieczołowicie jakbyś głodował w pełnym słońcu kolacji nad Morzem
Jońskim, nie w iście conradowskich ciemnościach”. „Zderzyć się pośladkami wersu – nim
zaskoczy nas Hare Kriszna erotyzmu, wersolog porównawczy – gwałciciel?”. Oko, „mors-
kie” oko Czyżewskiej zachodzi omatidium smutku i już wiem, że odpowiedź, która się za-
jawi, wypieni się do ostatniej kropki – jako praodpowiedź: przecząca. I czy te kolana mog-
łyby należeć do świadka Jehowy? Czy te zginacze miałyby w ogóle estetyczną możliwość
służyć ciału osoby redagującej pismo takie, jak „Strażnica”, mówiącej z namaszczeniem e-

1 ½

lekcyjnych królów Polski o paruzji rzeczywistości, jaką znamy? I Czyżewska takiego właś-
nie rodzaju, postrzelona, głupiutko wydęta w naszym kierunku, jak gdyby: była romantycz-
nym świadkiem egzystencji plotącym androny o bezsensowności przystępowania piętnasto-
latków do bierzmowania? Kochanka kamiennego morza, bielizna, od której wkładania i no-
szenia drętwieję? Naprawdę pragniemy orzekać, że byłoby to w ogóle estetycznie możliwe?

- - -

1 ½

Nie uważam, by poemat Mariana Czuchnowskiego Szpik egzystencji nazywany czasami bała-
mutnie „poematem życia”, „antologią pewnej epoki” – był całością wybitną.  Nie dość i tego.
Zdarza mi się zakładać, jakoby Szpik egzystencji nie był również utworem unikalnym; nakład
„Oficyny 21” znika jednak z horyzontu jak prędki pstrąg, tj. tak, jakby autora posłowia i opra-
cowania, Michała Stefańskiego – zabito z zimną krwią, a on z dnia na dzień stawał się wyksz-

0

tałconą relikwią. „»Strażnica« czy kwitnące pąki wiosną”? Uważam, że właśnie: tego pytania
nie zadał sobie Czuchnowski i nie domyśliwszy nigdy jego zakresu, odpowiadał (jak typowy
beztreściowiec, intuicjonista-idiota, i jeszcze raz intuicjonista): „wziąłem jedno, więc wezmę

                *

drugie”.

13.07.2019

1 comment:

Anonymous said...

w tym poemacie ogłasza się koniec straconego czasu