Wednesday, July 31, 2019

Autodafe. Epilog (14)


Powieść pikarejska jest pseudo-autobiografią i posłużenie się
pierwszą osobą jest tu czymś więcej niż ujęciem formalnym;
życie jest jednocześnie przeżywane i sądzone, przedstawiane

i przypominane.

Claudio Guillén, Toward a Definition
of the Picaresque, tłum. M. Głowiński

50 ½

Zakupię krzesło toaletowe. Dzisiaj kosztuje około 94 złote, siedem
lat temu osłabieni chorobą płacili, aby je wykorzystać, 200 złotych.
Rzecz w tym, że nie tylko, kiedy myślę – Letarg Grzegorza Marcin-
kowskiego, ale – Cztery kwartety Thomasa Stearnsa Eliota, Konspi-
racja młodzieży w okupowanej Polsce: Bogdana Hillebrandta – roz-

49

myślam opalony ogniem z rozbolałych wnętrzności: brązowy kolor
rozdrobnionego, wycieńczonego moczem kału; ludziom trzeba mó-
wić, że są lepsi niż są. Przecież i nie minie sekunda, a jedni z drugi-
mi zostaniemy, aby współzrekontemplować nieruchomą wieczność
nawozu. I jeżeli baran (pomimo śmierci owczarza) mógł stać się ba-
rańczakiem, jeżeli lew taki, jak ja może po swojej śmierci wyrodzić
się w lewczaka, ba, jeżeli znaki zodiaku mutują, stając się własnymi
„przeraszczakami”, nie patrzmy na siebie wilkiem. Lepsza! Niż jest,
Elżbieta Czyżewska. Lepszy! Niż jest, Marian Czuchnowski; nawet
lepszy niż jest Mikołaj Adamczak czy lepszy niż był święty Łukasz.

48

Postromanticism. To słowo, przez które cierpię, jest wiele wielkości
większe ode mnie. Nazywalny kłopot sprowadza się do faktu, że nie
mieszczę go w swym stusiedemdziesięciodziewięciocentymetrowym
ciele: wsunięte przez odbyt (to jasne, że nie jest czopkiem, jak słowa
„sen”, „noc”, a nawet „skwar”), wystaje mi czternastą i piętnastą lite-
rą z twarzy. Ktoś, kto widzi w tym moment levinasowski – nigdy nie
słuchał z uwagą Wariacji Goldbergowskich Bacha: nie jestem grecką
hydrą o nierodzimowierczym imieniu, lecz poetą; i człowiekiem stąd.
O rozbryzgu form substancjalnych piszę wyłącznie dzięki intertekstu-
alnej galaretce, którą podgrzewam do temperatury praadagia literatur:

47

Postclassicism to słowo większe ode mnie o czternastą literę, finalne
m”. Grawituje, nie zaś jak „sm” słowa postromanticism – wbiega na
górę. Ociężałe może stać się erekcją lub przepukliną, więc – wybuch-
nąć legwanem spermy lub ciężkim powietrzem: nieodprowadzalnych
wrót. Postclassicism jest skryte, introwertyczne, ale to ono – w odróż-
nieniu od ekstrawertycznego postromanticism, w głużeniu krajowców
oznacza tyle, co „Bóg znienacka”. A czy podasz mi dłoń – nawet jeśli
noc w noc będę grał przy zamkniętych oknach na fortepianie nawozu
(a czy wejdziesz  nawet w wypowalany krylem pacyficznym modrze-
wiowy dom wiejski?)? Wszystkie fazy mojego snu – uporządkowane:

46

najpierw pojbany – a więc urodzony jako niewolnik, po jakimś czasie
pojmany przez Chrystusa dla ofiary nieba – to dlatego w kilka następ-
nych lat: pojebny, a w pewnym uproszczeniu – podjebny, podniebny,
usiłujący siebie zbawić. Może nie byłbym jeszcze skrzydlatym Anio-
łem Pustyni, ale i nie byłbym już przebraną chwałą kobiecej pochwy,
słońca i uniesienia. Zakupię krzesło toaletowe. Zamknę się – razem z
nim – w rozgrzanym solarium jerozolimskim. „Dla Gombrowicza nie
istnieją niezawisłe obiekty sztuki, symfonie, poematy bądź płótna ma-
larskie. Odwija kłębek i wraca do punktu wyjścia” – „Kształtującego  
swój materiał twórcy”, doprecyzowuje: malajski Zdzisław Łapiński

*


(czy i woda narodowa
zasycha mu na drobno
wywiniętych – ustach)
 
31.07.2019

No comments: