3
Kilkaset razy wypełniłem dziesięć
wersów tekstem. Aż do dzisiaj nie widzę w tym nicze-
go niewłaściwego. Wkładałem sens do
ust artystycznej polszczyzny – takiej, jaką znałem
choćby poprzez lektury dzieciństwa.
Wkładałem jednolicie gładki sens – do skupionych i
wypoczętych ust: nie przygotowywałem
go w żadnej uderzeniowej tabletkarce, nie krąży-
łem po sklepach wykończeniowych w
poszukiwaniu nastrzykiwarki – bardzo starałem się
postępować tak, jak Jerzy
Kawalerowicz, który wkładał sens do kilkuset minut z Faraona
czy Jerzy Hoffmann kilkusetkrotnie
mnożący znaczenia – w granicach 288 minut: Potopu.
Rzecz w tym, że nawet jeżelibym
postępował z Autodafe jak Aleksander
Ford z Krzyżaka-
mi, nie
zasłużyłbym na to, z czym zostałem zmuszony się zetknąć – zmamrotano noc, któ-
rą się oblekłem, rozerwano przysłonę
mojej muzycznej równowagi – prezerwatywą ciszy:
4
tak, prezerwatywą ciszy – widziałem
jak przez mgłę członek ciszy – skurczony tak, jakby
nie został objaśniony – wzniesiony
tak, jakby podtrzymywał go święty Łukasz – matowy,
jakby był członkiem śmierci, nie
zmartwychwstania. Sienkiewicz – żyjący jak zbiegły nie-
wolnik nawet po wydaniu Potopu, Rodziny Połanieckich – nie zetknął się, przebywając w
całkowitym odosobnieniu, ani z
Emanuelle, ani z prezerwatywą ciszy – odpowiedź na py-
tanie, jak pogodzić zmartwychwstanie
Jezusa Chrystusa i swój łysy jubileusz – nie mogła
należeć ani do niego, ani do Prusa.
Odpowiedzieliby Kawalerowicz, Hoffman, Has, Ford
(wąska męska pierś zagłębiająca się
w blaszaną miedniczkę sarkazmu), ale nie wystarcza-
jąco: ani ulewa, ani tym bardziej
potop nigdy nie zaczną się od spostrzeżenia „pesymizmu
przyrody”. Uderzą z nagła – jak pikielhauba
kataklizmu, powieść taka jak Faraon z
linijki
5
na linijkę zmieni się w zmuloną,
zatkaną, zapierzoną czerpnię; nie widzę (w tym) niczego
niewłaściwego, że kilkaset razy
wypełniłem dziesięć wersów tekstem, aż po jego przepięt-
rzenie. Z takiego poematu
prezerwatywa ciszy ześlizgnie się – piękna, niedotarła. Szyszki
sosny wkładane w waginy tłumaczek –
od wierzchołka – myślisz, że to ja? A Sienkiewicz
żyjący wiecznie jako przelękły
niewolnik – tak jakby w oblężeniu Kamieńca Podolskiego:
wziął udział osobiście, myślisz, że
to ja, myślisz, że ja z żydowskimi plecionkami na ręku
odpowiadam za posokę skąpaną w
blasku neonów – świeże kwiaty, spaloną świętość Not-
re Dame? Nie widzę (w tym) niczego
niewłaściwego. Myślisz, że morduję po nocach: tak
krwawo, aby mój tekst powlekło za
horyzont? Nic bardziej mylnego. Myślisz, że tkwię w
bezruchu między anhedonią a
archedonią na skutek niezdecydowania i dokładnie tak, jak
4
Sienkiewicz, nie potrafiłbym wykonać
oratorium Mesjasz depresji, albo
autokanibalizmu?
Uczestniczyłem w powstaniu Mahdiego,
brałem udział w bitwie pod Omduranem – on to
wszystko jedynie opisał. W 1883 roku
gdzieś w okolicach Hurghady, na polach wszystko-
widzącego tamaryszku kochałem się: z
dwudziestoczteroletnim, sudańskim rolnikiem. Do
kroćset literackich diabłów –
mógłbym z powodzeniem być bohaterem Płatonowa, jeśliby
ten choć w połowie interesował się Afryką
tak, jak interesował się Eurazją – zamiast tego
jestem Chamisem jakiegoś alternatywnego,
nie-istniejącego W pustyni i w puszczy
– poga-
ganiając Sabę literackiej
futurystyki, usiłuję przebić się za stronę Guermantes: za wszelką
cenę, choćby niebłyskotliwego, pretensjonalnego
wiersza – Spekulacja Egiptu. Spekulacja
pustyni. Kilkaset
razy wypełniłem dziesięć wersów tekstem. Ziemia oddycha, po deszczu:
*
zsunęła
zasłonę,
napletek.
zasłonę,
napletek.
11.07.2019
No comments:
Post a Comment