Wziąć Serce de Amicisa, utrzeć je należycie z
filozofią Panglossa z Kandyda
Woltera, ocukrzyć na wietrze złotymi myślami z
Dzieł zebranych Lenina. Co
to za
przysmak?
G.
Herling-Grudziński, Dziennik pisany nocą
3
Może zamiast stosu powinienem był
ostrożnie przeprowadzić subtelne grillowanie. Mo-
że to uczyniłoby ten poemat
chrześcijańskim, a całą miotaninę czwartej części poematu
po prostu anulowało. Grill nie jest
narzędziem śmierci, co więcej – stanowi swoiste lite-
rackie wyzwanie, gdyż w jego cieniu
nie można uprawiać eschatologii. – Na dobrą spra-
wę, kilkoma eschatami można wytłumaczyć
wszystko. Szlugi: apologetyki, katechetyki,
kairologiki zapalają się na tym
samym wietrze – od tego samego płomienia – może więc
zamiast stosu powinienem był
przeprowadzić subtelne grillowanie literatury. Bardzo nie-
uczciwie zakłada się zresztą, że
grill symbolizuje bagno. Słaby, nieskoncentrowany wyp-
ływ ognia symbolizuje wyłącznie
przypadkowe antynomie: rozgotowany chleb, smażone
mleko, nieskupiony wysięk
tryskających na drogę grzybów – przetlenienie herbaty, która
2
po schłodzeniu zmieni się na czyichś
oczach w ruchliwego krenobionta – dobry grill sym-
bolizuje w ten sposób świat boski,
świat Jezusa Chrystusa – aby ów „płynący falami” (po
ziemi), chrystusowy świat wiarygodnie
sparabolizować (nie zapanuję przecież nigdy: nad
pisarstwem tak, jak Jerzy
Andrzejewski), powinienem był wyręczać się każdym: składnio-
wym baletem, ale nie – składniowym
baletem przemocy. Tymczasem to akurat: z pewnoś-
cią widać dobrze, pomieszałem
choreografię pogańską z chrześcijańską: nie będąc ani nie
stając się nawet na moment Igorem
Strawińskim, zmusiłem siebie do wiary, że nieklasycz-
na logika pogańskiego poematu Grillodafe wiedzie go do swoiście
pojętej chrześcijańskiej
ojczyzny (wszystkie drogi wiodą
wszakże do Rzymu religijności, zwłaszcza drogi daleko-
morskie – ciągnące się aż z
Naddniestrza agnostycyzmu i ateizmu). To prawda, satynowa
1
wstążka, którą przyłożyłem do skroni
– którą następnie obwiązałem kościół Nawiedzenia
Najświętszej Maryi Panny w Ostrołęce
– była wstążką magii seksualnej, i satanizmu lave-
yańskiego. „Dźwięk mię uderzył”, jak
mówi Mickiewicz w pierwszym wersie alarmujące-
go wiersza Widzenie, ale mnie i zmiażdżył po części, i po części przedruzgotał
niesolmiza-
cyjny kartofel dzwonnicy. Nie wiem,
nie mam zielonego pojęcia, czy „jak kwiat polny, o-
toczony puchem, / Prysłem, zerwany anioła
podmuchem”, czy raczej tylko, jak pisze Her-
ling-Grudziński – „cukrzyłem się na
wietrze”. Wstążka przyklejona precyzyjnie do skroni
przez rasistowski Zakon Dziewięciu
Katów nie pozwala myśleć mi o tym – czy „prysłem”
czy „cukrzyłem się” w sposób
kategoryczny. Wiem jedno, jak świat światem: grill nigdy
nie zabijał – nigdy w niczyich mistrzowskich
rękach nie stawał się: urządzeniem: śmierci.
2
Po ściance barbecue spływa krew,
która jest krwią niczyją, czy można ją w ogóle nazwać
produktem cierpienia? Może zamiast
stosu powinienem był niepewnie: (1) podać alkohol
i (2) szepcząc – „poeta pracownikiem
sauny, aż po dwakroć, poeta pracownikiem sauny”,
uważnie przygotować subtelne
muśnięcie ziemi, z której pochodzę – mówiliby, że jestem:
pierwszym postmodernistycznym poetą
epifanii z postmodernistycznym światłem Jezusa
Chrystusa, który nie ma nic wspólnego
– z dopalającymi się światłami: Andrzejewskiego
i jego koronkowym wyczuciem, swego
czasu – pozwalającym mu publikować Ład
serca
w „Prosto z Mostu” dokładnie w roku
śmierci świętej Faustyny Kowalskiej. – Jest mi tak
trudno uwierzyć, że mogę pisać Grillodafe w podobnym czasie – czyichś
objawień, 1937
rok to rok, w którym premierem RP
był Felicjan Sławoj Składkowski, 2019 – jest rokiem
*
Mateusza Morawieckiego:
księżyc rozświetla Warsza-
wę jak kurczę półśpiące, z
wściekłości.
30.06.2019
1 comment:
wyczekuję każdego odcinka, poniżej o Grillach:
https://www.dziennikwschodni.pl/magazyn/kobiety-palily-sie-lepiej,n,1000041506.html
Post a Comment