Wielka schizma została zakończona i
wróciliśmy
do światopoglądowej zgody, jak w
średniowieczu,
kiedy w to samo wierzyli teolog,
bednarz i rolnik.
Cz. Miłosz, Nie lubię zachodniego
sposobu myślenia
37
W Who’s who in Twentieth Century
World Poetry pod redakcją Alana
Parkera notatka o Jeremym Halvardzie
Prynne’ie graniczy z notatką o
Julianie Przybosiu. To dobrze – jeżeli
przetłumaczę na język angielski
Więcej o
manifest, nastąpi anglo-amerykańskie „zawieszenie niewiary”
i tekst Przybosia (złożony pierwotnie
z nieskładalnych słów-ekranów)
przeleje się płynnie w Kitchen
Poems, Kitchen Poems w White Stones,
a White Stones na powrót w polskie
Śruby, Oburącz i Równanie serca.
Jeżeli rozumiesz, co przepływa w co,
jeśli potrafisz naraz – i zgłębiać,
i prześwietlać rozległość transformującej
się treści, ogromnie głęboko
rozumiesz, że patrzysz na
metempsychozę (nie fotosyntezę) literatury
*
w teraźniejszości:
36
serpentynę Litwy z Polską, rozprawę Niemenrose
nie z Wisłarose, ale
z Niemandrose. To dobrze, że zachowuję
się tak, jakby istniała: misty-
ka, na rozległym terenie której bombastyczne
zstępuje w tomistyczne:
literatura polska naprawdę nie
potrzebuje (jeszcze jednych) Wersetów
panteisty – wyobrażasz
sobie powtarzać w nieskończoność (dla przyk-
ładu serca) goldbergowską rekolekcyjność?
To dobrze, że – postępuję
tak, jakbym rzeczywiście potrafił
przetłumaczyć praidiom „fire on the
hearth” Jeremy’ego Halvarda Prynne’a:
polskie wiersze naprawdę nie
potrzebują tomików o tytułach takich
jak woda na Marsie Jerzego Jar-
niewicza. Polskie wiersze potrzebują
harf pedałowych: nie tyle do gry,
35
nie tyle do ukończenia angelogenezy,
chodzi o paleontologów, którzy
umieliby rozszerzyć równanie antropogenezy
poetów o książki, ludzi,
o słowa „niech jedzą ciastka” (Maria
Antonina), „niech jedzą kiszoną
kapustę” (Władysław Gomułka) czy „niech
przestaną żyć w celibacie”
(Krzysztof Szczerski). Dlaczego w
Wielkiej Brytanii (pomiędzy 1970
a 2000 rokiem) dało się zrozumieć
wielkość Prynne’a – opracowywał
politematyczne, literackie freski o potężnej
liczbie ośrodków znaczeń:
uaktywnianych naraz, a w Polsce
(pomiędzy 1980 a 2020) wciąż wyg-
rywa gangsterstwo jednego endemicznie,
totemicznie trwałego wątku,
nigdy nierozdzielalnego, przenoszonego
z wiosek do miast jako kulka
*
obsesyjnej jedności?
34
Tymczasem mógłbym w najmniejszym sołectwie,
na wiele sposobów,
wyrecytować przetłumaczone: „we are
easily disloyal, again – and the
light touch is so quickly for us”, i
zostałbym zrozumiany. Nie byłbym
(to ważne) we wsi ewangelickiej, we
wsi potatarskiej. Sąsiedzka wieś,
bardzo typowa w powiecie ostrołęckim
– Gierwaty, Ogony, Obierwia.
Mówiłbym, kładąc zakrwawiony listek
sałaty na języku: „we are easi-
ly disloyal” i zaciskał oczy – usta i
oczy – władza poezji rozszerza się
powoli: „again”. Chmura sejmików
ziemskich rozpływa się w biuście
słońca: „and the light touch is su
quickly (»fire on the hearth«, fire on
the hearth – śpiewam istnieniem) for
us”. Metamorfoza galaretki: kra-
*
ina.
10.08.2019
No comments:
Post a Comment