Wednesday, July 27, 2016

Kordian i łabędź


 
By zmienić kształt tego utworu, musisz, najdroższy,
zainterweniować. Ja wiem, ja rozumiem, jak bardzo
cię obciążam. Upadł na ciebie Komeda twardszy niż
kometa. A więc co najmniej dwardy. Edward przy ta-
kim Komedzie upada, zarasta Etwardem. Tak, wiem,

tak, nie ma. Nie ma przy nim szans. Jaką poezją prze-
niknąć tę nadzwyczajną twardość? Jedynaczka strofa
– czy zmieni się we wszystkaczkę, gdy obuduje Kome-
dą kominki swego liryzmu? Tak, zgadzam się z tobą,
podaję ci pióro w rozterce, wypisz, wymaluj swój żal

poezją ojca Klimuszki. Jeszcze jeden zmęczony, łka-
jacy australopitek na dziedzińcu zakonnym, skarżący
wiersz w samo słońce rozłzawionymi ustami. Skoło-
wany werbista tłukący od ściany do ściany piwnicy
pod Kiszczakami. Kiszczak zaś – Androkomedon,

Fedon pod samo dno. Antyczny homo artretus pod
ciężarem czarnaczki, białaczki PRL-u. Minister
traw wewnętrznych pod sportowym źdźbłem
krzyża. Polisyndeton, swastykon, rękojeść,
co nas poniża. By zmienić koniec tej stro-
fy, musisz zmienić jej niezłą peerelow-

ską puentę.

Islamski wymóg tej książki. Zło wszelkie dob-
rem zwyciężaj. Zło wywieź na białe niedźwie-
dzie. Niech łyżwami prawości śmierć po nim

zwinnie przejedzie.

                                                       27.07.2016

No comments: