Tuesday, September 21, 2010
Nokturn op. 30 nr 9
Bolesławowi Małkowskiemu
dobranoc matko.
nie wniosłem twojego głosu pod koszulę.
nie pozwoliłem koralom pełzać po przedsionkach.
jestem już sam i mogę powiedzieć z całą pewnością:
na ścieżkach nie było niczego
czego byś nie zauważyła pierwsza.
na co komu umysł pełen krwawiącej nieobecności.
mówili mi że serce mędrca mieszka w domu żałoby
a ja im nie wierzyłem.
poszedłem dalej.
i dalej.
spode mnie wysypuje się człowiek.
wylewają ze mnie ojca.
zdejmują w pralni jego powłokę
i parzą oczy żelazkiem.
pod ziemią śmieje się bóg.
z mojego medalionu się śmieje.
z belek matko. z dwóch belek.
dobranoc grzana w ciepłej kuli.
w poranionych piersiach
w parujących cieniach.
pierś na cieniach:
świat jest czułą zabawką.
dziś mógłbym umrzeć.
ktoś trzyma mnie nad gniazdem
i wiem że zwolni obręcz.
bo dobra jest ta noc.
jej cena rośnie
jak dziecięca pascha
na przekór rodzicom.
z belek matko. z dwóch belek.
w poranionych piersiach.
wylewają ojca.
dobranoc.
wrzesień 1989 - wrzesień 2010
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment