Monday, July 30, 2012

Wigilia



Do budynku Buskowskiego Ośrodka Kultury dotarłem około godziny piętnastej. Przy dyżurce siedziała starsza kobieta ubrana w lekkim, czarnym stroju, która na mój widok podniosła się z krzesła i spojrzała na mnie niezwykle wymownie. Trudno ten rodzaj wzroku opisać – już nim zapytywała, kim jestem. Dopiero po wieczorze dowiedziałem się od Elżbiety Tylendy, że Pani Maria Jopowicz, matka nieżyjącego Andrzeja, oczekiwała na mnie od dłuższego czasu, obawiała się o moje przybycie. Zaraz po zapoznaniu przeszliśmy do kawiarenki domu kultury i zamówiliśmy jabłecznik oraz herbatę z cytryną. Pani Maria przekazała mi egzemplarz autorski „Czerwonej winnicy”, a także pokazała fotografię syna, którą nosiła przy sobie w portmonetce. Dopiero po odbytym wieczorze i odwiedzinach grobu Andrzeja, coś sobie uzmysłowiłem:
– Andrzej niechętnie pozwalał się fotografować, prawda? – zapytałem, zsumowawszy to, czego już się dowiedziałem. Notka biograficzna na tylnej okładce potwierdzała moje przypuszczenia: zaświadczała, że pozostało po nim zaledwie kilka zdjęć. Fotografia oglądana przeze mnie w kawiarni miała z kolei wygląd zdjęcia dowodowego.
Przy herbacie Pani Maria szybko wróciła wspomnieniami do lipca i sierpnia 2010 roku. Wybrzmiały trzy daty: 24 lipca, dzień wysłania zbioru wierszy Andrzeja Jerzemu Beniaminowi Zimnemu, 1 sierpnia, w którym mama Andrzeja została zaalarmowana przez syna o jego złym samopoczuciu, przewiozła Andrzeja w stanie agonalnym do Kielc i dowiedziała się o rozległym zawale przedniej ściany serca. Wreszcie: 6 sierpnia, dzień, w którym Andrzej odszedł, podobnie upalny, jak wczorajszy. Opowiadając to, Pani Maria zalewała się łzami. Zaraz potem rozpoczęliśmy rozmowę o wieczorze, postanowiliśmy zaplanować wszystko dokładnie, niebawem dołączył także do nas Pan Artur Osiński pracujący na co dzień w Bibliotece Publicznej w Busku-Zdroju.
Artur Osiński znał Andrzeja doskonale, Andrzej stale – korzystając z jego gościnności – wypożyczał z książnicy tomiki poezji. Jak wspominał Pan Osiński, niepokoiło go to, że czytał wyłącznie poezję francuską: Rimbauda, Mallarmégo, Baudelaire’a. Próbował, co prawda, namawiać Andrzeja do wypożyczania zbiorów z poezją polską, ale szybko zaprzestał. O tym, że pisał wiersze, bibliotekarz dowiedział się dopiero dzień przed spotkaniem literackim, przybył, aby odczytać parę utworów znajdujących się w „Czerwonej winnicy”. Pani Maria skrzętnie je wybrała: usłyszano „Piètę”, „Podziękowanie”, „Zmartwychwstanie”, wreszcie wiersz tytułowy. W pewnym momencie – w kawiarence – matka Andrzeja wydobyła z torebki pierwsze poezje syna, zapewne wiersze dziecięce – m. in. zapadającą w pamięć modlitwę do Maryi, Królowej Aniołów. Poprosiłem, aby na zakończenie spotkania przeczytała je publiczności. Słuchacze wysłuchali także wiersza Jerzego, zatytułowanego „Po północy”, poświęconego pamięci zmarłego.
Na sali zebrała się rodzina Andrzeja, jego najbliżsi, przyjaciele-muzycy, którzy opowiedzieli o jego fascynacji jazzem oraz muzyką klasyczną, a zwłaszcza: Bachem i Beethovenem. Przybyli także – co warto podkreślić – kuracjusze. Przy stoliku z mikrofonem usiedliśmy ja i Pan Artur, Pani Maria dołączała do nas wyłącznie na krótki czas, widziałem ją w pierwszym i ostatnim rzędzie wypatrującą gości. Wieczór rozpoczęto odczytaniem „Dziwki pośród dam”, mojego studium o „Czerwonej winnicy”, wreszcie ja zabrałem głos. Mówiłem o Andrzeju około 20 minut, na podstawie notatek, które sporządzałem w ciągu dnia, w autobusie i podczas obiadu w pensjonacie. Rozpocząłem kategorycznie: „Dzisiejszy dzień, drodzy Państwo, jakkolwiek wzbudza głęboki smutek, jest świętem, a właściwie: wigilią wielkiego święta Andrzeja. Wierzę, że on także w ten sposób by to ujął”. Padło wiele słów: przywołałem „Ofiarowanie” Tarkowskiego, wyjaśniałem, czym jest „czarny sekret człowieka”, którego zgłębienia podjął się Andrzej, mówiłem o nim jako o poecie silnym i nadwrażliwym wobec ucisku niesprawiedliwości, przejawów metafizycznej krzywdy lub nierówności. Wyraziłem także swój największy żal, mówiąc o tym, że nigdy nie powstanie „Zielona winnica”, że Andrzej nigdy nie zdoła już odpowiedzieć na palące pytania o moralność i religię, które postawił w debiucie. Za sprawą jego śmierci pozostały one czysto retorycznymi, co jest wielkim literackim dramatem Andrzeja Jopowicza-poety.
Po odbytym wieczorze razem z Panią Marią oraz jej córką, Małgorzatą i przyjaciółką, Ewą wyjechaliśmy na cmentarz komunalny w Busku-Zdroju, na którym Andrzej został pochowany. To dość nowy cmentarz pełen pustych, ale zarezerwowanych kwater z pięknym krajobrazem miasta i zieleni, rozciągającym się poniżej linii nekropolii. Andrzej został pogrzebany na wysokim wzniesieniu. To dobrze – pomyślałem – na równinie mazowieckiej wszyscy leżą o wiele dalej od nieba. Kwaterę Andrzeja Jopowicza odnajduje się dość łatwo: zaraz po okrążeniu małego cmentarza, grób drugi z brzegu, po prawej stronie spacerującego. Styl prosty, marmur typu Orion, w kolorze popielatym. Grób będzie współdzielony – natychmiast po odmówionej modlitwie Pani Maria wyznała: „Jest tam jeszcze miejsce dla mnie”.


Karol Samsel,
Skarżysko-Kamienna, 29 lipca 2012 roku.

7 comments:

JBZ said...

Doby uczynek, czy powinność? Myślę że jedno i drugie. Bo kto ma uchować od zapomnienia poezję zmarłego przedwcześnie poety jak nie poeta? Liczą się czyny, z tych będziemy rozliczani, brak mi słów, więc milczeniem przywołam zieloną winnicę, którą będziemy czytać tam gdzie On, już. Pozdrawiam, dziękuję Karolu za wykazane serce.
JBZ

Ofelia said...

Ja również myślę że powinność..
Lub też odruch.. Normalny, naturalny, namacalny.. Zaskakująca myśl: Dzięki temu wydarzeniu pan Andrzej stał się nieśmiertelny..

PS.:
Karolu -z czerni przeszedłeś na biel?
Podoba mi się :-)
Nie gniewaj się z mój pseudonim -postanowiłam tymczasowo taki obrać, gdyż objęła mnie swoimi ramionami melancholia..

Małgorzata Zakrzewska said...

Z wielkim zainteresowaniem przeczytałam Twoją relację z tego wieczoru. Z głęboką zadumą czytam Twoje słowa o Poecie, o chwili, gdy zostają już tylko słowa. Dobry uczynek czy powinność ? Ciekawe pytanie. Aż boję się pytać dalej, jak to było 10 września zeszłego roku....

Anonymous said...

I loѵed as much as уou'll receive carried out right here. The sketch is tasteful, your authored subject matter stylish. nonetheless, you command get bought an shakiness over that you wish be delivering the following. unwell unquestionably come further formerly again as exactly the same nearly very often inside case you shield this hike.

Here is my weblog keyword

Anonymous said...

We're a group of volunteers and opening a new scheme in our community. Your site provided us with valuable info to work on. You've donе a formidable jоb and оuг whole cоmmunity
will be grateful to you.

Here is my homeрagе ... personal loans

Anonymous said...

Do yоu mind if I quote а fеω of yοur аrticles as long as I provide crеdіt anԁ souгces back tο your site?
Μy blog iѕ іn the eхact samе niche as yοurs and my usеrs would definitelу bеnefіt from a lot of the infoгmation you present herе.
Рlеasе lеt me κnow if thіs alrіght with you.
Apρreciate it!

my web blog payday loans

Anonymous said...

An іmpresѕіvе ѕhare! I've just forwarded this onto a coworker who was doing a little research on this. And he actually ordered me breakfast due to the fact that I stumbled upon it for him... lol. So let me reword this.... Thank YOU for the meal!! But yeah, thanx for spending some time to discuss this topic here on your blog.

my webpage :: small loans