Friday, April 25, 2014

Lidia Croce





Miejsca mityczne. Miejsca, do których już nie powrócę.
Przystanki długiego omdlenia. Plac, na którym odcięto
rękę Auderskiej, miesza się z górą, na której ukrzyżowano
Herlinga-Grudzińskiego. Nagiego. Rozciągniętego
jak uśmiech Ducha Świętego. Zesłanie.

I ja, Lidia. Lidia, czyli zmysł. Lidia oprawiająca zająca,
Lidia gotująca owoc i szykująca mieszankę, Lidia
uderzająca łomem w odkształcone okno pustyni.
Miejsca mocne i rozrośnięte. Miejsca solidne.
Atomy tunelowe. Kije. Zesłanie.

26.04.2014

Thursday, April 24, 2014

Tarasy



Mówię do ciebie raz jeszcze.
Raz jeszcze powtarzam.
Słuchaj ust pierzastych.
W termach okrucieństwa
przysposób usta-wehikuł.

Musisz bowiem strzec siebie,
a także dbać o innych.
Jeszcze dziś im zdradź,
jak żyje staromoc
w służbie nowomocy.

I nie wracaj już do mnie:
to słowo nie odda niczego
jeno puch i proch,
jeno parę i pałkę,
jeno

skrwawione, puszyste,
nieprzejrzyste –

– pustkowie
(przypis sabotażu).

Mówię do ciebie raz jeszcze
wierszem z Koryntu,
wierszem z Kundziwoli,
wierszem podpalacza,
wierszem mordu politycznego,
wierszem zbrojnym,
wierszem ataków:

przysposób usta-wehikuł.
W termach okrucieństwa
usta-wehikuł przysposób.

Ten, który nas poprzedza,
aborter naszych córek,
prześladowca synów,
chce wynieść nas
zamkniętych
na tarasy tego,
co po nas następuje.

24.04.2014

Friday, April 18, 2014

Hermes





Spożyłeś to, co miałeś sławić.
Spożyłeś to, co miałeś uobecnić.
Spożyłeś pieśń-matkę i pieśń-surogatkę.
Mówisz więc bezmyślnie, dziurawiąc wazę głosu.
Oceniasz najzawodniej –  wierzchołkiem palcówki.
I mówisz: płacz Domu. Płacz Białego Domu.
I twierdzisz: Kalwaria. Kalwaria Kennedych.
Spożyłeś to, co miałeś z czasem wzmocnić.
Zimna kość bawełny wyjęta spod lodu
wypadła ci z rąk, łupiąc głowę psu,
który miał cię strzec.


15.04-18.04.2014

Friday, April 11, 2014

Drzwi drzew







Czemu, Boże, poleciłeś mój język tylko uwadze mistyków,
odbierając go ludziom ziemi i lamp bitumicznych,
oddalając od niego inżynierów, dziennikarzy,
tych, którzy mogli mnie wesprzeć i podtrzymać
w chwili odkrywania słowa odcinającego rękę,
zdejmującego głowę?

U progu niewiele miało się przy sobie:
język Teresy od Dzieciątka Jezus
zamiast języka Wasyla Serhijenki.
A nasycone było zachowawcze.
Dopiero potem pismo afektu,
papier przerażenia, wysoki męski
głos zadziwionego zoila.

Stadia drogi stąd jest, Boże,
mała stacja. Mówią na nią
fidessa, mówią to wyraźnie,
by słyszały dzieci.

11.04.2014

Tuesday, April 8, 2014

Decollatio




Ty, który to czytasz,
wiedz proszę, że cię kocham,
a słowem miłości do Ciebie
chcę rozpocząć swój język.

Pragnąłbym go uczynić
językiem głowy i drzewa,
choruję jednak, co znaczy,
że to, co staroroczne,

staroroczne we mnie,
rodzi noworoczne
daleko poza mną.
Mniej słów mocy.

Mniej słów opieki.
Decymacja wyrażania.
Mówię dziś do Ciebie
w ten gorzki poranek

słonym zdaniem lądu,
słodkim, kosmicznym
oddechem. Jestem

który nie jestem

i sprowadzam tu wyżła
zbroczonego biegiem
między mną a Tobą. 

8.04.2014