Dziś mówię to głośno. Nie mam prawa, by pisać.
Żadnego prawa do tego nie nabyłem. Przecięły
moją drogę armie guwernantek. Śpiew polonis-
tek, nauczycielek. Chór Aleksandrowa w trój-
dzielnej kompozycji: sonata komnatowa szko-
ły podstawowej, kantata gimnazjalna i sonata
kościelna ostrołęckiego liceum. Tą formą sta-
łem się silny, tą tylko kolbą spotniałą rozchyli-
łem szczeliny
powietrznego bąbelka, a widząc
je odgięte i odsłaniające, nazwać zechciałem
to muszlą, czuprynką literatury. Ćwiczenie z
powrotu do źródeł? Dla mnie był to trening
z Marcina Kozery, a łonem Abrahama była
Maud Montgomery. Nikt mi nie dał skrzydeł,
nikt mnie nie odział w pióry. Podałem się za
Szpilmana, Szpilmana karykatury zwanego
pianistą Warszawy, a byłem tylko Nichtma-
nem, gadżeciarzem z Nieszawy. Chciałem
być jeszcze Tyrmandem, Tyrmandem dla
wszystkich Niemandów. Miałeś przejrzeć
się w lustrze.
*
Lecz dziś mówię to głośno:
patrzyłeś w kineskop, w najzłośliwszą
część książki, którą pisałem dla ciebie.
Wielbiłeś czarny kalafior. Wiedziony
supermową widziałeś w niej super-
nową.
27.12.2015
No comments:
Post a Comment