„Jawią mi się, jakby
były
spętane niewidzialnym
sznurem,
który jednak je dusi od
zewnątrz i od środka,
życzę ich uwolnienia z
więzów niedobranego języka”.
U. Kozioł
Tak, stworzyłem klatkę, tak, stworzyłem okowę.
Tak, jestem klatką i jestem okową. I tylko klatka
może stworzyć klatkę, gdy świat, który jest klatką,
nie wie, że jest klatką. Pan, co Twoją okową, nie
wie, że jest okową, póki Mu, Michale, póki,
Weroniko, póki Mu nie wyśpiewasz: czego
chcesz od nas, klatko, za Twe chojne dary,
w czym, Klemensie z Chojnego, nie znaj-
dujesz miary? Nie byłoż śmierci Boga, na
pohybel okowie? Była za to śmierć klatki
i mrą w mroku w Mrągowie. I mrą w mrą-
gu w Mrokowie. Tak, Urszulo. Jak wszys-
cy niosę w sobie zalążek trupa i chciałbym
być wozem, na który rzucicie Wasze zaląż-
ki. I chciałbym mieć w sobie szlam, który je
złączy ze mną, który je przy mnie zatrzyma,
Was unieśmiertelni. Ofiara człowieka dla
człowieka, żertwa z niedoboru dla doboru
naturalnego. Topnienie epok, ocieplanie
wizerunku. Poklatkowe, Urszulo. Nad-
klatkowe, Orszulo. Humanizm
puszki Pandory. Empatia białe-
go więzienia.
2.02.2016
No comments:
Post a Comment