1
W
zimnym, niedogrzanym pomieszczeniu bez pulowera.
Tyle
komedii, Panie. Tyle krzywdy i niemocy. Chłopiec
z
łabędziem w Gliwicach. Jeszcze wyrazisty, niewypra-
ny
z begonii ryb, różyczek mięsa, które ufnie spożywa
ten
niepozorny duchowy ojciec mężczyzny z wołem w
Beńkowej
Wiszni, którym (jak mówi prawo) chłopiec
*
się
stanie.
2
Dopiero
ochłonąłem, nieogolony w kałuży. Tyle kome-
dii,
Panie. Jakiś garsonieryjny Gandhi na Mazowieckiej
krzyczy:
gdzie jesteś, dobro? Mam wołać razem z nim,
Chryste?
Naprawdę tego chcesz? Wołaćże przez okno
w
sam środek rodzącej się strategii, zawilca całego roz-
*
poczy-
3
nającego
się dnia – ludzie, ludzie, tu scenerie wyrżnię-
to,
ludzie, litości, nazajutrz zaatakowały mnie świnie,
przeszły
przez mój gabinet, zaszedł mnie od łazienki
nowy
mikronapęd przyspieszającej śmierci: chłopiec
z
łabędziem w Gliwicach? Ujrzał już, że współżyję i
*
że
się
4
masturbuję.
Widzi, kiedy piszę, bruczę oraz poczywam.
Wyciąga
setki wniosków co do mojej natury. Twardych,
niepoetyckich.
Usuwa moje wiersze, mieli moje notatki.
Ludzie,
ludzie, tu scenerie wyrżnięto. Warszawski scene-
rikon
mógłby tu mieć stolicę. Duchowość mężczyzny
z
wołem to temat dla dramatu, który przerwany w po-
*
* *
łowie
trysnąłby
moczem
niewiary
na zaśnieżoną
scenę.
18.12.2016
No comments:
Post a Comment