96
Nagle
zapragnąłem mówić, mówić – i mówiłem.
Pierwszy
raz, gdy pomyślałem o Autodafe, zwią-
zany
był w jakiś sposób z Kartezjuszem. A co z
tym?
Widzicie, posądzałem siebie o to, że w głę-
bi
serca chcę napisać poetycką rozprawę o meto-
dzie.
Wybaczcie tę minutę namysłu, ale przysię-
gam
na rany matki, warto mnie tu przynajmniej
nieźle
zrozumieć. Pozwólcie na jedną dygresję.
Żyjemy
w czasie, który uczciwie i bez kokieterii
należałoby
nazwać poetyckim średniowieczem.
97
Wciąż
czekamy nie tylko na swojego poetyckie-
go
Kartezjusza (wierzymy dla dobrego przykła-
du,
że Świetlicki był literackim Giordano Bruno,
a
Rymkiewicz przeciwstawnym Machiavellim),
lecz
także – na Francisa oraz Rogera Baconów.
Ja
sam skończyłem filozofię – twierdziłem, że
Baconowie
nadejdą wcześniej – to myśl bujnie
krzewiąca
się – szukałem więc podstaw do kar-
tezjanizmu.
Pocieszne te moje usiłowania, lecz
jest
w nich sens, profil biologii metafizycznej.
98
Literaturoznawcy
starej daty posklejali nam u-
mysł
w tor fugi dysocjacyjnej. Błądziliśmy po
ich
krawatach, kamizelkach, docieraliśmy na-
wet
do bielizny pierwszych argumentów, lecz
na
Boga, czy do człowieka w sobie? Wspania-
ły,
majestatyczny Kazimierz Wyka recytował
przed
nami Tomasza z Akwinu, a nasze słowa
wycierał
sobie z zębów. Mniej warci niż prze-
cinek
ojca Kościoła i dużo mniej cenni aniżeli
jego
odwieczny paznokieć – tak przystąpił do
99
naszej
oceny pewnej słotnej niedzieli na sam
koniec
zjazdów sam Wacław Borowy, w któ-
rym
się podkochiwałem, pisząc spóźnione so-
nety,
liryki maski i roli. W końcu wydorośle-
liśmy
wszyscy. Żłopaliśmy ich krew galona-
mi,
by stworzyć nowe otwarcie. Boże, co za
zdziwienie,
największe z tamtych lat, gdy ot-
wierałem
podręcznik (to była Podraza-Kwia-
tkowska),
a uderzała po twarzy nieporęczna
fastryga
z Marią Komornicką i jej tragiczną
100
wolnością.
Statua Wolności Tragicznej – tej
metafory
szukałaś, Nitko Purpurowa snują-
ca
się po opactwie z zerwanym w wichurze
dachem.
Nawet nie wiem, Boże, czy nas je-
szcze słyszysz. W salach wykładowych fo-
szcze słyszysz. W salach wykładowych fo-
sforyzujemy
Twoim światłem przed stude-
ntami.
Z wszystkich znanych nam tu ksiąg
wymazujemy
zaklęcia mogące zmienić ich
w
narodowego wampira. Piszemy wiersze.
Krzywe
miasta. Zezowata ziemia. Nasz bi-
*
seksualizm.
Zapis wybitym palcem
na wodzie
dwuznacznych terminów.
16.08.2017
No comments:
Post a Comment