106
Umarła
moja gołąbka. Piękno ustąpiło. Wróciło
na
przechajkę tam, skąd przychodziło. Umarła
moja
gołąbka i wszyscyśmy potępieni. Nic nie-
wart
Eliot w kieszeni z Shazzą w podczerwieni.
Umarła
więc moja gołąbka na złość mym miło-
snym
listom, zasnęła bardzo spokojna. Śmierć-
seks
ze scrabblistą? Umarła moja gołąbka, pła-
kała,
kiedy rąbali jej baśniową chatę w kostecz-
ki
z hatonari. Umarła moja gołąbka, mój nielot
narkotykowy.
A ja w rozpaczy nasrałem ci poe-
*
matem
do głowy.
107
Boże,
co ja najlepszego zrobiłem. Jasność kopu-
luje
z ciemnością, a głębia kopuluje z dnem. Te-
go
już nie naprawię: brzydki rumieniec literatu-
ry
pięknej. Będą o mnie plotkować: spotwornia-
ły
pąk, z którego wyrósł nocą bękart-skurwibąk.
Tarzał
się chuj, tarzał, aż się brzydko zestarzał.
Do
szczętu pomieszały mi się moje nędzne zmy-
sły.
I gdy miesza mi się modlitwa z masturbacją,
kto
da więcej. I kiedy pod śnieżnym posągiem mi-
stycznego
zaufania pożądam (wolny żart śmiertel-
*
nie
chorego
niewolnika),
kto
da więcej.
108
Płakała
Sasza, kiedy las rąbali. Rozpaczała Sha-
zza,
gdy ustępowali. Umarła moja gołąbka, zab-
rali
ją do tańca, poranioną kołem żywego różań-
ca.
Umarła moja gołąbka, zdechła jak pies w krę-
gielni.
I któż nas stąd wyprowadzi do niebieskich
gorzelni?
Umarła moja gołąbka – czy jej to usług
przydarzy?
Odprawisz nieludzki pogrzeb na dzie-
wiczej
plaży? Czy trup gołąbki wzrusza – wszak
to
wyparta potrzeba – poetów, brzydalów z bidu-
la
w kolejce pod globus nieba? Piękno ustąpiło.
109
Wszystko
na marne. Pewnie myślisz, że jestem
jak
Uroboros, mityczny nagłówek i stopka świa-
ta.
Żałosny mężczyzna ryjący we własnych poś-
ladkach
Medalikiem Szeptalikiem i Koralikiem
Niewytrwalikiem.
Profesorze, jak bardzo mnie
boli.
Jakby wbijali mi w ciało szpadle pełne zie-
mi,
jakby wszywali mi w rękę króliczą łapkę al-
bo
– nie, Profesorze, nie histeryzuję jak dziecko –
pozytywkę,
która kiedy się obudzi, wyzywa od
skurwysynów,
obracając się wokół własnej osi.
110
Umarła
moja gołąbka. Piękno ustąpiło. Jeszcze
mi ręce sztywnieją na dźwięki słowa „miłość”.
Umarła
moja gołąbka, runęło na moją głowę
na
zgliszczach purpurowe, skrwawione drze-
wo
bobkowe. Umarła moja gołąbka, a gdzie
swe
łono podzieję, ocierając łzy z oczu, zno-
wu
odmykam wierzeje. Umarła moja gołąb-
ka,
staję nagi przed Tobą, jeden chłop nie u-
dźwignie,
spuść mnie w dół wspólną drogą.
Nie
bielmo na naszym losie – a sklonowane
*
przędziwo.
Jedna rodzina
ludzka,
tysiąc malutkich
kazirodztw.
30.08.2017
No comments:
Post a Comment