Literatura jest również zstąpieniem do piekieł,
także do tego, co Flaubert nazwał „latryną serca”.
C. Magris, Alfabety,
tłum. J. Ugniewska
2
Biedny
– myślałeś, że czytasz moje Exultet –
myślałeś, że czytasz moje
łzy
Symonidesowe, że smakujesz owoc mojego prawdziwego zwycięst-
wa,
prawda? Myślałeś: pożywię się owocem pracy jego pszczelego roju.
Tymczasem
nie jestem twórcą mitu Eleuzis – nie jestem nawet „twórcą”
mitu
samego siebie – moja pseudo-Pascha w Ossolineum dobiegła właś-
nie
końca i nie byłem niczym więcej niż orangutanem w ornacie – który
wstał,
przeniknął skalne mury, powtarzając w obłąkaniu – „Miłosierdzie
Boże
w duszy mojej, Miłosierdzie Boże w duszy mojej”. Mało brakowa-
łoby,
a rzeczywiście zrozumiałbym – naturę boskiej chrystofanii nad Je-
ziorem
Tyberiadzkim, ale aksakał zaklaskał piaskiem saksauły i przesta-
3
łem
kontrolować swój rozum, uważając, że i tak – pomniki mnie przeży-
ją.
„Gdy odejdę / spadnie na ziemię / dziewięcioramienna gwiazda” – pi-
sał
Łączkowski w Ku wzgórzom planet. Niestety: nie spadła i przy mojej
śmierci
też chyba nic nie spadnie. Nie rzucą się także na moje ciało (aby
je
rozszarpać) Filostrates ani Empedokles z Agrygentu (naturalnie: moż-
na
nie wierzyć z radości, tak jak i: można nie czytać Talmudu z radości),
nawet
Gamaliel, najbardziej bułhakowowski z wnuków Hillela stających
się
w końcu tannaitami, nie podniesie na mnie ręki – kto biłby osła ryczą-
cego z tęsknoty – aby ryczał jeszcze głośniej? To
nie „morela”, co spuści
soki
i odejdzie: spolegliwie, zapomniana w całej „rodzince”: różowatych.
4
Osioł:
puści łzy Symonidesa, którymi zawezwie Boga na sprawiedliwość:
czy
myślisz, że nie widziałem osłów walczących o Swoje – i aż do granic
autoanihilacji?
W lustrze Jeziora Literatury Romantyzmu „dostrzegałem”
cyklon
w Mozambiku, kiedy inni narcyzi nie opuszczali nawet – na krok
szklanych
domów Morskiego okej: nie chcę z siebie robić męskiej Gauri
Lankesh,
ale Gauri Lankesh też coś uformowało, nie wzięła się z powiet-
rza.
Mnie uformowały minerały. Piję szczawę, naprawdę: różnego rodza-
ju,
aby nie umrzeć, zbyt szybko. Uświadamiam sobie, że w uczuciu, któ-
rym
obdarzyłem literaturę, ujawnił się cały mój nimfomański sposób by-
cia.
Nimfomański i bezpretensjonalny: tak, jak zmartwychwstanie – noli
5
me tangere. Impatiens noli me
tangere. Gdy nikt nie widzi i – gdy upada
Moskal,
gdy upada Szwed, postarzały, a spuchnięty od nie-ałamanu: mój
umysł
zaczyna się plątać w brodzie, ponieważ brak mi młodej ziemi: tak
na
pociechę. Wczepiwszy się w nią, zwilżałbym ziemię (1) chciwą śliną,
(2)
świeżą spermą dzień po dniu. Dlatego muszę intensywnie pisać, stąd
wyobrażałem
sobie wpierw hufce nieprzyjaciela – nie huwce znajomego:
jeżeli
w ogóle można wybrać, lepiej by człowiek tracił nasienie – niż łzy
i
jeżeli w ogóle może nim prawnie i artystycznie dysponować, lepiej aby
człowiek
tracił nasienie Symonidesa, niż łzy Symonidesa – ani na niebie,
ani
na ziemi nie ma takiego waru, kipiatoku, kawy, grzańca, amfetaminy
*
idolatrii
– co szuka: towarzystwa.
Gdy
koci się jagnięciem: ciężkim
jak
praosioł, koci się owca samot-
nie.
Mógłbym podpisać się pod słowami
Oda-Kary dotyczącymi Zarrin-Tadż?
Długo
myślałem, kogo wziąć – trzy stare, zwykłe baby
czy
dwie młode? Stare nie gryzą mięsa i łykają go dużo,
a
młode jedzą mało, ale są niespokojne. Postanowiłem
wziąć
młode.
A. Płatonow, Takyr, tłum. S. Pollak
4
Tak
się tworzy historię, i jest to bardzo mozolne, banalne. Swędząca wy-
sypka
powykręcanych pomysłów, które do końca nie tłumaczą swej reto-
rycznie
wypozorowanej wspólnoty – ze Stoma
tysiącami pieśni Milarepy:
brniesz
w cierpieniu poprzez hańbę – bo co Ci innego pozostało – powrót
do
śmierci od zmartwychwstania? Komenda policji na szczycie: Gór Kai-
lash
nie odpowiada na Twój przynakastlik, co wcale nie oznacza, że: była
komórką
komendy PKB albo nawet PKC PZPR. Musisz po prostu – pisać:
od
śniadania do obiadu i od obiadu do kolacji, mieć pod dłonią: absolutnie
wszystko
– od Crowleya po Łuczeńczyka, bo nie ma takiego boga – który
by
Cię zawarł, nie przecinając – i roztarł to tłuste czoło wilgotnym szaleń-
3
stwem
nie-śmierci? Mam swój glans. To glans pioruna nadziei, stalowego
nieba
i skłębionych chmur, dlatego nie potrzebuję glansów innych, glansu
choroby
psychicznej albo glansu samobójstwa. Jeśli wielkie Naddniestrze
można
rzeczywiście nazwać „sierotą po Związku Radzieckim”, to, z Auto-
dafe przypominającym
współczesną Besarabię, muszę być „sierotą po mu-
zułmańskiej
magnaterii” (wyobraź sobie, że Śnieg
Orhana Pamuka rozgry-
wa
się na Kresach Rzeczpospolitej – wyobraź sobie, że Nazywam się Czer-
wień Orhana Pamuka
toczy się powolnie – w środku powstania: Ostranicy,
Nalewajki
albo Chmielnickiego, wystaw to sobie, że Biały
zamek albo Mu-
zeum niewinności
postaciuje się i przepostaciowuje się: w ciągu prywatnej
2
rozmowy
Hitlera z Carlem Mannheimem, marszałkiem Finlandii przypomi-
nającym
– współczesną Besarabię). „Historia sztuki poucza, że język poez-
ji
to nie język zrozumiały, a tylko na wpół zrozumiały” – cierpliwie wyjaś-
nia
Szkłowski i wystawia to tak, jakoby traktował o tajemnicy literackiego
Baranka:
„tak np. dzicy często śpiewają swe pieśni: w języku archaicznym
bądź
obcym – czasem tak dalece niezrozumiałym, że śpiewak: musi tłuma-
czyć
i wyjaśniać chórowi i słuchaczom treść dopiero co ułożonej – pieśni”.
W
domu pisarza XXI wieku nie mówi się: o materiach takich, jak – zmart-
wychpowstanie
Chrystusa, nie mówi się jednak także i o materiach takich,
jak
ludzka nekrofilia, skala mroku ignorancji, czy tchórzostwa, wydaje się
1
zatem
ogromna. Nie rozświetlą jej łzy Symonidesowe. I nie prześwietli jej
nasienie
Symonidesa. Nie rozświetli jej i gaz ziemny skroplony łzami – na-
sienie
pisarza XXI wieku. Wszystko – cała dziedzina – będzie przynależeć
do
takich, jak Mikołaj Adamczak. Sprawiedliwość zostanie zatem oddana
widzialnemu,
muzycznemu światu: poco Adagio, quasi
Andante: bez stuk-
niętych
pytań pisarzy: a czy mogłoby istnieć quasi-adagio, i jakie warunki
powinna
spełnić muzyka w ogóle, by zaistniało quasi-andante? Smutno je-
dynie
na myśl, co stanie się z ludźmi, dla których całym życiem były Ksią-
żeczka o człowieku
Ingardena, Filoktet Sofoklesa i Wszystkie lektury nado-
bowiązkowe
Szymborskiej. Cóż dalej z nimi – i czy śmierć? Papaweryna?
*
„Wzgórza
planet”?
19-21.04.2019
No comments:
Post a Comment