Tuesday, May 28, 2019

Autodafe. Epilog (6)


20

Dlaczego nie zrobiłem Jądra ciemności jak Kantor – w duchu polskiego teatru
obrzędowego – tak jak Waleria Wychlewa zrobiła to w duchu bułgarskiego fol-
kloru rytualnego? Czy naprawdę myślałem, że wiersz – Majówka przyniesie mi
więcej trwałej ulgi niż dzieło o Słońcu, które świeciłoby nad Edenem i nad pań-
stwem policyjnym? Hibernowałem, tak jak hibernują kilkunastoletni chłopcy w
meczach takich, jak Kielce – Limanowa myślący o piłce tak obojętnie, jakby od
wieków była już nieaktualnym, polskim żelastwem pierwszych śniegów. Żadne
wersy to nie kilimy, najczęściej: to rozcapierzone perekotypola (burzany, zimny
makaron kraju, w którym nie wzrasta wilgotność). Dramat mojego życia można
wytłumaczyć bardzo klarownie: grałem nie piłką, lecz gigantycznym okrwawio-

19

nym perekotypolem, którego łapałem w dłonie i czułem, jak bardzo jest: gonny.
Tylko masochizmem można wytłumaczyć to, że – głupi i zawzięty – tworzyłem
później poemat kilimów – przeruchliwe Feinweinblein; z dekielkiem socjalizmu
na strofach (tak pięknie z angielska nazywanych „stancami”). „Stancami” wysa-
dziłem też Majówkę w powietrze dobrej liryki wyznania. A w brudnych makaro-
nach Ukrainy i Białorusi było coś transsemantycznego, co jeślibym przyjmował,
mówiłoby we mnie długo niepoznawanym dziedzictwem językowym. Otrzymał-
bym delikatną, mutującą koszulę i napisałbym zamiast Majówki – Jądro folkloru
rytualnego. Koszula wypełniłaby się nagim ciałem, jednak nie praciałem święte-
go Łukasza, bo by ją przepełnił, ani nie moim, bo bym ją okrwawił bądź skośnił:

18

dlaczego nie zrobiłem Jądra ciemności jak Grzegorzewski, którego w 2004 roku
jeszcze żywego – po zobaczeniu Operetki – oklaskiwałem? Miałbym nie Autoda-
fe, nie Apokryfe, lecz dojmujące w swojej wielkości, polskie Powolne ciemnienie
malowideł. Dlaczego ukryłem głowę w mazowieckim makaronie – szukając wyt-
chnień nawet nie w ziemi, lecz w chudym pasku próchnicy wśród sennych, niesz-
częśliwych sosen? Oby moje życie stało się ostrzeżeniem dla innych – miłość od-
chodzi, umiera – wypada bezwładnie z pamięci jak z przepełnionego samochodu,
a ja zostaję z ars separatoria segregatoria, masturbując się ze smutku wyciągnię-
ty na podłodze jak żuraw z dala od brzegu. W czym pomoże mi wówczas Wiersz:
taki, jak Majówka? Swoją etiudową strukturą nie wyciszy zagłuszającej orkiestry

17

erekcji – giniesz z odstrzelonym czubkiem głowy, zdjęty w ostatnim dniu reżimu
własnego egoizmu i nie wystarczy ci nawet katabaza liryczna w Majówce, nawet
ona zabrzmi jak vademecum bawidulskiego ucznia-kołtatamana. Cegły literatury
na śmierć są powolne i wierne. I owszem – możesz być, kim tylko zapragniesz –
na przykład Marcelem Proustem, lecz: jeżeli najpierw nie okażesz się Mateuszem
Birkutem, umrzesz – ze swoją spienioną, rozcieraczową Majówką – na praustach.
Chodzi (mówiąc językiem Schlegla) o ofiarę z inteligencji wyobraźni. Szelest że-
laza, z którym zrzucany jest na ziemię plecak, musi być rozchrobotaniem ścieżki,
którą – pokonywało się dystans z Kielc do Limanowej, mówiąc w strapieniu „gli-
ssando, glissando szemrzącej kiełbasy – glissando (nie arpeggio). Nigdy tego nie

                *

pojmę”.

28.05.2019

2 comments:

Anonymous said...

Co oznacza „glissando, glissando szemrzącej kiełbasy"?

strony internetowe Lublin said...

Tak naprawdę to ja tego wątku w ogóle nie rozumiem.Może mi to ktoś bliżej wytłumaczyć.