„Krążące jeszcze po
egzekucji
w organach mowy powietrze
sprawia, że głowy te
mogłyby mówić”.
G. Chamayou
Aby powiedzieć głośno ten wiersz,
będę potrzebował osiemdziesięciu
sekund. Blisko trzydziestej język
upadnie. Od tego momentu – przez
pięćdziesiąt kolejnych, przez
czterdzieści pięć – przewracam
w ustach kością. Naprężoną
łapką, linią prostą mowy:
bodaj od drugiej kwarty
aż do sromu puenty
recytuję wieniec,
wieniec materii.
Ale nie kulę. Nie potrafię
wyrazić żadnej kuli materii
w piętnastu sekundach,
w dwudziestu pięciu sekundach,
w trzydziestu sekundach.
Jąkający się łan mówi:
„po jednym słowiku!” –
– i rodzi dwie ameby.
14.12.2014
No comments:
Post a Comment