Adamowi
Ladzińskiemu
106
Istnieją pewne
bezwyjątkowe prawa kompozycji. Wysmakowany
agnostycznie
Filidor nie może być – Filidorem dzieckiem podszy-
tym, bo tak postanowił:
jego literacki ojciec. Wóz albo przewóz, a
przeto albo Ferdydurke Witolda Gombrowicza, albo: Duch wycho-
dzi Philippa Rotha
– nie będzie jednego i drugiego, nie będzie (ter-
tium
comparationis non datur) dwóch cudzych przede mną. Rzecz
jasna, mogę Autodafe zakończyć, ale i tak – zemrę z pumpkin story
na ustach, nawet
jeśli miast Autodafe napiszę
eliotowski poemat A
cruce
salus. Milenialsi. I tak nikt nie będzie pamiętał, że – stali
się
pierwszym
żałosnym pokoleniem Polski po transformacji: tak, jak
107
nikt nie
pamięta, że załatwiano się naprawdę – po całym, ca-lu-teń-
-kim Wersalu.
Mamimy się obrazami sprawiedliwości dziejowej – i
to dobrze, że
niepamięć bije pamięć na głowę, dzięki temu: nikt nie
wypomni nam,
pokoleniu 1986 roku, naszych perwersji. Kokietuję?
Czy rzeczywiście
wolę bycie młodym politowańcem niż starym zbo-
czurem? To ten
najtrudniejszy moment. Wystawiam stos: dla całego
świata, ale –
słyszę, że „istnieją pewne bezwyjątkowe prawa kompo-
zycji”. Na litość
boską, spójrz proszę, Darku Dziurzyński: zakreślasz
wiersz na skutek
jego niedostatecznego warsztatu, a więc wyrzucasz
potrawę, nie
otrzymawszy sztućców, na skutek, Darku, nietrzymania
108
sztućców. Tak
nie można, to prosta droga do kryzysu kultury. Warto
pamiętać: nóż
służy do krojenia kurczaka, lecz może posłużyć: także
do krojenia rąk
i nóg, nawet: jeżeli – położony na stole (niestety, Dar-
ku, nawet: jeśli
położony na stole, ktoś go może „przestawić”). Maria
wierzy, że
literatura służy do mikropigmentacji rzeczywistości i w os-
tatecznym
rezultacie wyczaruje jej Mariusza (a Mariuszem może być
mężczyzna, ale
nie tylko: Mariuszem może być także kobieta, chwała
albo dobrobyt).
Bożena wierzy, że literatura wspomaga dobrą repasac-
ję
rzeczywistości i w ostatecznym rezultacie wyostrzy jej: obraz Boga
(który tak jak
Mariusz dla Marii i w głębszym niżeli sam Mariusz zna-
109
czeniu – może
być wszystkim). Z Karolem – sytuacja wygląda inaczej.
Karol panicznie
lęka się, aby Karolina nigdy nie nadeszła. Jest pewny:
w pierwszym
odruchu może ją zabić, zwłaszcza jeśli będzie miał przy
sobie sztućce. Dlatego
unika Karol Marii oraz Bożeny, podejrzewa bo-
wiem, że te
kolekcjonowały bądź wciąż kolekcjonują pogłoski tyczące
się Karoliny. A
co jeżeli są jej „przyjaciółkami”, bądź – nie daj, nie do-
pomagaj, Bóg – „siostrami”
i wszystko skończy się apokalipsą w złotej
oprawie? A co jeśli
Maria lub Bożena zdradzą Karolowi, że legendarną
Karoliną jest
Aldona Sekuła, jedyna kobieta, której Karol ufał: wzruszą
ramionami, wzdychając
pogodnie „żeby po ziemi chodzili jedynie tacy
110
mizogini jak
Karol”, ale dla niego to będzie koniec świata i życia – tak,
jak dla
Stanisława Moniuszki rok 1872 – a dla Karola Szymanowskiego
rok 1937. Nie chodzi
tu zresztą o mizoginizm, a samotność – zwłaszcza,
że jest po
części Karol samotny właśnie jak kobieta (stąd bardziej praw-
dopodobne było
to, że ostatecznie napisze jednak Autodafe
– nie Cruce
salus).
Karol chciałby napisać Cruce salus,
oczywiście – i (oczywiście)
spotykać się i
fotografować: z Marią Seweryn, Januszem Wiśniewskim,
Grażyną Torbicką.
Jedno wszelako z dwojga, życie albo śmierć i żegna-
nie się we krwi
albo żegnanie się w karmelu. Miło myśleć, że jest się au-
torem potrawy.
Nadzieja zacina ostrość widzenia i twórca zakalca może
*
w istocie cynicznie
uwierzyć:
zostawiono go,
znów jest sam:
a tylko nie
podał – sztućców!
6.04.2019
No comments:
Post a Comment