Sunday, April 7, 2019

Autodafe 3 (22)


Jankowi Czarneckiemu

111

Pudło! To, że domagam się, aby wokół zdarzeń w Puszczykowie zbudo-
wać nowelę nowego Conrada, wcale nie znaczy, że domagałbym się, by
napisać wiersz tej siły dokładnie, co Pomnik Elizabeth Bishop na temat:
pomnika ofiar tragedii smoleńskiej 2010. Zostańmy, bardzo o to proszę,
przy parafrazach Pomnika Piotra Wielkiego pisanych stylem Bishop, to
jest przesycajmy Mickiewicza swoistym (środkowo-wschodnim) North
& South. To nie są Żary i popioły Jerzego Kaliny: możemy łatwo wyw-
rócić się w ogień, zwłaszcza w łatwopalnym kostiumie. Przebacz – mi,
jeśli sprowadziłem do Polski całą tę odzież zachodnią nielegalnie, lecz
w satysfakcjonującym ciebie rewanżu zajmę się tym, co najtrudniejsze

112

i sam od dnia do nocy każdego dnia bez przerwy – będę ekspedientem
niemile widzianej nowości. Zajdą drzwiami i oknami, usłyszawszy, że
mam tu treny XXI wieku, że jestem literackim Jamesem Manjackalem,
literackim Johnem Bashoborą – wyjaśnię im powoli, wystawiając – że
sława ludzi takich, jak ja, Mancjackal, Bashobora – to poniekąd sława
godna afrykańskich Kochanowskich. Dawniej ni jeden, ni drugi – ota-
rasowawszy się jak Kurtz – nie wytknęliby nosa ze swoich jąder, lecz
czasy się zmieniają i zmienia się ciemność (otyła i niemal wywłoczna
przestaje nas na każdym kroku zaskakiwać). Lubosz tego nie rozumie.
I wiem, że już nigdy nie zatonuje: w mojej obecności: Best’n’Blessed.

113

Jego metr osiemdziesiąt: zdrowej, umuzycznionej karnacji ukrywa się
przed czymś dużo czarniejszym – niż ziemia z kościoła Podwyższenia
Krzyża Świętego, dużo bardziej osobliwym – niż dym Psów, kadzidło
Pasikowskiego. – To już nie jest Księstwo Warszawskie? – pyta prze-
rażony, jakby pytał nie twarzą, ale rakiem skóry. – Nie, mój biedny –
odpowiadam najciszej jak potrafię – to już nie księstwo kogokolwiek.
Mogłoby należeć do Norwida, przykładowo: do Kleopatry z jego dra-
matu Kleopatra i Cezar, ale Kleopatrę – zabiłem, aby nie dać cezaryz-
mowi dojrzeć. Tą gąbką mógłbym zetrzeć słowa z tablicy – takie, jak
„suche życie” lub „płacząca motywacja”, ale noms parlants takie, jak

114

„Cezar”, „Kleopatra”, „Cyprian Norwid” są już częściami „zwikłanej
apokatastazy” , więc są już – po ludzku mówiąc – nieścieralne. Choć-
by przyszło tysiąc atletów i zmyło, Luboszu, krew, choćby przyszedł
nowy Francis Ford Coppola, by brawurowo nakręcić „Czas apokatas-
tazy”, „Czas apokatastazy” mi nie wystarczy: mam już za mało czasu
na oglądanie w skupieniu „Czasu apokatastazy” – wybacz mi, proszę,
Luboszu, ja nie pamiętam nawet Czasu apokalipsy, choć – oglądałem
go w Moskwie, w Ostrołęce, w Warszawie. Obawiam się, że również
słowa takie, jak „James Mancjackal” i „John Bashobora” są nieścieral-
ne, ale spróbuj z nimi walczyć, poczujesz całą serię sprzężeń, ta doda

115

ci sił i męskości – na krótko, ale widocznie. Spójrz, ptak ci – rozkwitł
na bochenku z piór. Spójrz, koszula ci – spłonęła w religijnej fotosyn-
tezie, której dotychczas nie wyrażono w żadnym podręczniku z ampe-
lografii (powstają bez większych przerw od 1857 roku). Spójrz, bo rę-
kawiczka, twoja dama, twoja wieśniaczka zniknęła: na paszczy kroko-
dyla tak, jak Marlow w bagnach rzeki Kongo. Będę cieszył się milcze-
niem. Będę delektował się nim jak masturbacją w najczarniejszych no-
cach i dniach mojego życia. Ach, jak ja brzmię. Sandra, Karolina, Oli-
wia, Joanna – nie powinny tego słyszeć. Powinniśmy być ciszą, czapą,
lecz czy pomponem dla zgiełku powinniśmy być – rogiem – powinniś-

                *

my być pługiem. Nieodnowiony, nie-
uruchamiany to jeszcze nie początek:

pługastwa.


7.04.2019

No comments: