Monday, October 8, 2012

Linia życia III - Naumann Ideal

Andrzej Olczyk, Linia życia III


                Ten obraz mógł namalować Judasz. Zamiast gniazda kołyszącego się na fałdach udrapowanego materiału, mogła – tak jak na obrazie Harmena Steenwijcka – pojawić się czaszka. Znak śmierci umysłu z dawnych barokowych realizacji Olczyk zastępuje pół-znakiem: przedwczesnych godów, pozornych narodzin śpiewu, niespiesznym okresem adwentu odwlekającego pustkę  przełomów. Zbyt wiele tu bowiem powodów do smutku i niepokoju: podwieszone na fałdzie gniazdo wydaje się zbyt drobne w porównaniu z masywnym  kształtem butelki, a układ gałązek je wyściełających jawi się jako odrealniony: pajęczynowy i koncentryczny. Ciężar realno-metafizyczny przedmiotu został na obrazie Olczyka wyraźnie przesunięty: o ile na płótnie Steenwijcka czaszka ułożona na księdze utożsamiona zostaje z muszlą leżącą na blacie, w „Linii życia III” dwóm poplamionym pędzlom wciśniętym niedbale do słoju-flakona odpowiada rozrośnięta i okorowana gałąź. Dualizm pędzla i gałęzi z obrazu malarza nie tylko uosabia przejścia między czaszką a muszlą z obrazu Steenwijcka, lecz także – sam w sobie – uwypukla ściśle trangresywny charakter martwych natur: podwójność kuropatwy i żelaznych rękawiczek na dziele de Barbariego, a także jabłek i rośliny doniczkowej na płótnie Cezanne’a. 

Harmen Steenwijck, Vanitas

Por. także:


Krzysztof Schodowski, Naumann Ideal





                        Ten obraz mógł namalować Jan Ewangelista. Niejednolita, pierzasta faktura tła uprawdopodobnia upływ czasu kosmicznego i jego wymiar absolutny. Czerń wydobywająca się zza popiersia zyskuje niedocieczony w pełni kształt odwróconej kurtyny i tworzy wraz z ornamentami trzeciego planu – zalążkującymi prefiguratami pnączów i wodorostów – obraz przeciętego estuarium. Podobnie jak Olczyk, Schodowski ośrodkiem wewnętrznym obrazu czyni nie znak, lecz jego fatamorganę, substytut, placebo. U tego pierwszego rozrośnięta gałąź, u tego drugiego – owalna, napuchnięta gałka oczna umieszczona na postumencie: symbol groteski wywyższonego widzenia – doprowadzają siłę studium do implozji ram przedstawiania. Ikona z „Naumann Idealu” ma w sobie coś z umowności kodu portretów Arcimboldiego. W dziwnym humanoidzie Schodowskiego, w rozrytym uosobieniu maszyny piszącej, tkwi jakaś pierwotna nieikoniczność – bliska ekstrawaganckiemu stylowi portretowania głów włoskiego manierysty. Schodowski, twórca cyklu „Twarze”, artykułuje transgresywną naturę portretu, reikonizując jego ramy – niejako mierząc się z czasem zastygłym: „przed ostatecznym podziałem na zgrzytających zębami i śpiewających psalmy” (Z. Herbert). 

Giuseppe Arcimboldi, Vertumnus


2 comments:

mandragor said...

Prawdziwa sztuka jest sub rosa dla przważającej większości ogółu. Stąd tak niewielu jest w stanie ją zrozumieć. Może też dlatego potrafi być tak bezcenna.

Liz Chasseur said...

Krzysztof Schodowski jest według mnie Artystą Wibrującym..
Jego obrazy wwiercają się w każdą komórkę wsystkich nerwów duszy człowieka.. Podobnie jego słowa, ale obrazem również można przemówić.. Fakt nieikoniczności tego dziwnego portretu Schodowskiego powoduje, że głębiej przemawia on do patrzącego, nakazując mu własną interpretacje, ale też niejako biorąc za rękę i mówiąc: "Chodź, pokażę Ci.."

Schodowski zachwyca i fascynuje..
Pójdę za nim.. Zobaczę..