Thursday, December 15, 2011

Szafa nr 41/2011


Trudno badać poetów fenomenologicznej pociechy. Z jednej strony są oni przecież świadkami śmierci tematu literackiego, z drugiej jednak pozostają w zagadkowy, niemniej jednak transcendentalny sposób, wpisani w literackość. Jak się wydaje, dobrze opisują ich kategorie filozoficznego witalizmu: najwyraźniej można mówić o nich jako o poetach odnowionych, zregenerowanych i odświeżonych. Pojęcie odrodzenia dotyczy w tym wypadku zarówno odnowy semantycznej, jak i językowej tekstu. Co jednak wymaga podkreślenia: witalność nie dotyka świata przedstawionego ich wierszy. Poeci fenomenologicznej pociechy pozostają lub mogą pozostawać pesymistami, a wręcz uchodzić w oczach interpretatorów za „tanatologów”. Do grona piszących w ten sposób skłonny byłbym zaliczyć wielu. Przedstawię jednak tylko dwóch: Jerzego Beniamina Zimnego, autora tomiku Dystans (2009) i Macieja Woźniaka, twórcę Ucieczki z Elei (2010).

Źródło i śmierć. Fenomenologia jako egzegeza literacka

Literackość jest dla Zimnego hekatombą – wyłanianie się semantyk poetyckich w Dystansie wydaje się jednocześnie nieść za sobą siłę porodu i smutek poronienia. Nie ma różnicy między źródłem a śmiercią, narodzinami a rzezią niewiniątek. Fenomenologia rodzi się w krwi i zaczyna swoją wyprawę od rany – to zdaje się przyznawać podmiot liryczny Zimnego. Woźniak patrzy dalej. Jeśli przywołać metaforykę Urszuli Kozioł, ruch rzeczy jest dla autora Iluzjonu ruchem naziemnym, powierzchniowym, oscylującym, ruch słowa zaś – krążeniem podziemnym, nagrobnym, zapadającym się ku dnu. Litera rodzi się w uniwersum Woźniaka ze szczątku rzeczy, żywi się ich synergią, literatura zaś, jak się wydaje, jest postfenomenologiczną rozprawą ze światem.

No comments: