Jerzemu
Beniaminowi Zimnemu
To już zupełny skraj dzieła.
Witek rozbiera się do naga
i wypluwa wieżyczkę na
czas samotności. Operowy
kształt, krzywousta postać.
Rozkopana ścieżka dźwiękowa
na studio dla nowej stolicy.
To rzeczywisty skraj dzieła.
To eratyk – majestatowej,
wielocyfrowej ciszy.
Przypatrz się, Różo, widzi
cię stare, niepoznańskie
oko. Bawi pawi krążek
z maltańskiej powieki.
Jak wielki jest komisariat
romańskiego westchnienia,
tak małe jest deliriosum
i gruby niedźwiedzi talar
piastowskiego oddechu.
3.05.2015
No comments:
Post a Comment