Tajemnico złożona daleko za moją drogą –
– nawet gdybym dziś zszedł, jeszcze dziś
zboczył, dziś ruszył w twoim kierunku,
umarłbym ze starości, nie doszedłszy
do Ciebie. Pozostawiłbym może
sugestywną pomyłkę. Uznałbym,
że jesteś nie tyle Tajemnicą, co
Tajemnicą Starości. U kresu dnia
bym zawodził: odeszły pasterskie
fletnie, złoto niedzielnych trąbek.
A fletnie nie odeszły. Odszedł
literacik lub sakroliteracik
mający już słońce za sobą:
na niskim brzegu pleców,
na kocich łbach pośladków.
16.05.2015
1 comment:
Wędrowiec mający własną drogę rozważa tę określaną względem niego - gdzieś za, ale bez pominięcia. Hipotetyczne "gdybym" spotykające się z niedowierzającym "nawet" - zamyka uzasadnienie: wyruszyć i obrać innego kierunku nie możesz. Tajemnica złożona zbyt daleko, starość nie zdążyłaby się z nią przywitać. Świadomość błędu logicznego - tajemnica=tajemnica śmierci; pomyłki, do której może dojść - bez dodatkowych dźwięków triumfu. A jednak gdyby przekroczyć pomyłkę, wędrówka odsłoniłaby osobę nie-literacika.
Post a Comment