Wednesday, August 29, 2018

Autodafe 2 (17)



Królestwo Niebieskie
w Przestrzeń Okołoziemską
 
81

Chałwa nadchodzącej zagłady przynosi wpierw delikatną
słodycz pojedynczych śmierci. Tłumaczyłem – dla siebie:
ostrożnie, wchodząc powoli z niższego stołpu na wyższy,
idąc z długimi przerwami, jakby z daleka, rozkwilę w ca-
łości baszty waszych umysłów, aż odparuje spod gruzów
cały cukier puder waszych myśli samobójczych. Niepra-
wości, przeniewierstwa, nieszpory sycylijskie: wszelkiej
szkarady zostawimy daleko za sobą. Jak gdyby wszeliki
ślad po nas zaginął, nie wrócimy – na dywaniki polskich
melchizedeków, pod nadzwyczaj tajemnicze, jasne krys-

82

towo oblicze. Do was należy wybór: Jan z Dukli, Karol z
Bredni, a może czekanie na jeszcze kogoś innego, listy w
butelce filtrującej Dafi, listy miłosne, wyborcze, listy goń-
czo-samobójcze – na Berdyczów do Godota. Ja: wkładam
płatek śniadaniowy między ostatnich żyjących bohaterów
Operetki Gombrowicza. Zjadają swoje ogony, wymiotują
cieniami, zjadają swoje cienie, ale posileni, pijani: wsiądą
na koń husarze. Nie, nie penis tym razem, odwalona skiba
napuchnięta deszczem w moich spodniach. Pługi w moich
dłoniach rwące się do niewyskibionych ról: z mojej piersi.

83

Chałwa nadchodzącej zagłady przynosi wpierw delikatną
słodycz pojedynczych śmierci. Świat matowieje: a gaśnie,
aż wreszcie przybiera na wadze jakby pod naporem niewi-
dzialnej zasłony z gumy do żucia. Dobrzy ludzie – owiani
złą sławą – czernieją na wietrze. Źli – skąpani w pianie ko-
rzystnych fluidów – mamroczą meszkiem znanego wiersza
w fatycznej mgle. Nie dasz wiary, ale dałem całą nadzieję;
w zamian w żelatynie cnót znalazłem śmiercionośny prion
miłości i zanurzony w przezroczystym półpłynie prion pra-
zawierzenia. Cyt, cyt, już można się zabić. W „półświatku”

84

Wiecznych Łowów odszukać rozległe uniwersum Biesów
Dostojewskiego i przecisnąć się: przez dziurkę od klucza
(z własnym pojemnym pendrive’em) do twardego dysku
symbolizmu kosmologicznego. Informacje, idee, przeczu-
cia. W zaślubinach Wschodu z Zachodem mógłbym być
świadkiem pana młodego, a nawet: dalekim przyjacielem
panny młodej. Powinno starczyć mi wiedzy, co najmniej
na te czterdzieści intensywnych minut ceremonii. A kim
moglibyście być wy? Pyłkiem mrówki wspinającym się
po nogawce drużby? Dzieckiem organisty odliczającym

85

w sznurze przelatujących nad kościołem ptaków sowy,
puchacze i kruki? Będąc we wszystkim, czym chcecie,
bądźcie wszystkim, co chcecie. Do was należy wybór,
a Karol z Bredni to tylko Karol z Bredni – więcej nie
znaczy niż Fiodor z Pogłoski czy Joseph z Przeświad-
czenia. I nie będzie już znaczył. Falują stare redakcje,
spadają zamki z furtek broniących przejść do ogrodu,
fury genialnych tekstów zjeżdżają  nam – po karkach
na głowy naszych dzieci, skłaniając ich łyse czaszki:
z wielką pokorą do ziemi, późnymi porami do ziemi.

*

Jestem wrzecionem krwawej Wandy.
Wyszywam Wioletcie niekrwawą ko-
szulę na jej pierwszą tak białą sobotę.

29.08.2018

No comments: