Monday, August 6, 2018

Autodafe 2 (12)


56

A może tak właśnie powinno być i tak jest najlepiej.
Na statku – pod dostatkiem, przy statku – w niedos-
tatku. Kiedy ruszasz w głąb sklepu: z żywnością, w
pierwszym spożywczym korytarzu na pewno odnaj-
dziesz pieczywo – krok po kroku wzdłuż ściany bu-
dynku wreszcie chleb pod niewywłosionymi opusz-
kami palców – jak po deszczu słońce, i jak po burej
suce bardzo rudy rydz. Po czarnej Waris Dirie biała
Waris Dirie, po mrocznej zagrodzie Natalii – rozpo-
godzona nagroda Emmy herbu – zielona pietruszka.

57

Sztuka w tym, Panie, tkwi, aby tak: podmajstrować,
by pokiełbasić cokolwiek, lecz nie skaszanić wszys-
tkiego. Tak aby z całego obrazu: urny z sercem sios-
trzeńca  przy łożu zmęczonego, masturbującego się
wuja wyłonić wyłącznie wyrywek: stawianą na bacz-
ność drzazgę, nie całe skrwawione drewno – z woalu
wywikłane formy przeezji przedmiotów: slipki z Bal-
cerowiczem, bokserki z napisem „Pochłaniacz” z Ka-
tarzyną Bondą. Konkurs poetycki o Laur Zakrwawio-
nego Dobermana „Co dla zmysłów niepojęte”. Pamię-

58

tajcie o nagrodach, przecież stamtąd przyszliście. Ja o
nich także – nawet na samym spodzie grafomańskiego  
kopca – nie potrafię zapomnieć, wierny doberman Ma-
ryi, groźny dla ludzi – ogłuszony ostatecznie: polanem
przez jej matkę, świętą Annę i odstrzelony dzięki ojcu,  
świętemu Joachimowi z rusznicy. Co za noc (wszelkie-
go trwania, lecz bez świateł mijania) i co za podróż, w
niej psy padają jak muchy, a koty tracą zęby. Wszelkie
dysonans i fałsz w Autodafe. Ich przyczyną jest moja
nowa sztuczna szczęka („wicher” pierwszej części po-

59

ematu wyłamał i wywiał mi zęby). Abyście mnie usły-
szeli, jeszcze raz zaufali, rzężę starym, zepsutym klak-
sonem inwokacji: w rzęsistej ulewie – z półdźwięków.
Moja doświadczona emisariuszka, najbardziej typowa
pchła rymu plącze się po t-shirtach waszych mniemań
i przekonań, swetrach wiary, wślizguje się nawet pod
stringi energii życiowej, zwłaszcza jeżeli nie rozstaje-
cie się (nawet podczas snu) z czarnymi okularami mi-
tu o sobie samych. Olszewo Borki łobuzerstwa  zak-
rzykną jedni, Peloponez bandytyzmu – zagryzą ząbki

60

drudzy, dopiero trzeci – zabiją. Do trzech razy sztuka
polska, i prawdopodobnie: tak samo – do trzech razy
sztuka europejska, i sztuka amerykańska. Chciałbym
swoją drogą mieć nazwisko, które – wypowiedziane
na głos, natychmiast ulega biodegradacji – mógłbym
w białych rękawiczkach (słowami) wyzwalać Oświę-
cim. Rozwiedziony z wieloma formami rzeczywistoś-
ci, nie stałbym się nałogowym rozwodnikiem w szpo-
nach pór roku, z rozsądnej oceny łez. Surykatka: z la-
tarką świeci mi ogniem w twarz. Ucieka z piskiem na

*

widok 

*    nocy 
*    w moich oczach.

6.08.2018

No comments: