Thursday, August 30, 2018

Autodafe 2 (18)


czułem jak wyzwalam się
od zbędnego nadmiaru energii
w którą wyposażyła mnie młodość

Andrzej Bursa

86

Tak, Panie, strzelałem węglem (wam przecież strzelać nie
kazano, a ktoś musiał to w końcu zrobić) i lizałem płomie-
niem. Jak tak dalej pójdzie, Autodafe z rymowanej diatry-
by przeciwko wszystkim i światu przeobrazi się w: wielo-
diatryby: wypełnione spermacetem po brzegi z wszelkich
brzegów walenie z cieśniny polskiej gawędy szlacheckiej.
Chorowity kuc siwojabkowity (tego słowa użył Fredro w
Trzy po trzy, jeżeli mu się dziwisz). Esofloresowaty Sam-
sel szarojabłkowaty (tego słowa użył Bóg, zawracając pi-
sarzy i pisarki z powrotem do pieczar i na wykroty prain-

87

doeuropejszczyzny). Stoję wyprostowany w ciepłej lisiur-
ce nad spiekłą, nagą kobietą i liczę matejkiszki na jej roz-
dwojonym łonie. Rozpacz. Cierpienie. Narastający, hura-
ganowo-lawinowy strach: nad transcendentaliami porząd-
kowanymi niewielkim rozdrabniaczem do gałęzi ze starej
a nieistniejącej już firmy „Prowincja noc”. I na co mi był
ten twardy kartofel dobrego opowiadania, z którym obno-
siłem się w trakcie żniw na wsi po rozwścieczonych, bez-
zębnych inteligencjach wypatrujących oczy za czym zgo-
ła innym: efektownym purée ciepłej nowelki: podgrzanej

88

na kilku starelkach. Jak mogliście tak, starcy, co za arcy-
nieprzystojność. Gerejsze-lub-Gerejsze – zgejsze, w dni
potężniejsze i panny mądrzejsze, i autor Autodafe naraz
go zbliżywszy – tkliwszo-przenikliwszym. O tak, Panie,
strzelałem węglem (ktoś musiał nim strzelać, skoro wy
strzelaliście brylantami) i lizałem płomieniem. Krew na
moich rękach wystaje wyraziście poza krew płynącą w
moim ciele – nawet o kilkadziesiąt, kilkaset cali nadciś-
nienia w najmroczniejsze dni jesieni. A powiadali pew-
ni swego jak głowy na karku, że – dobry kogut nie tyje.

89

Im więcej kobiet i dzieci zabije – wypruwałem szeptem:
tak, aby nie słyszeli, to było silniejsze ode mnie; z białej
jak mleko, historycznej mgły wyskakuje mała (mniejsza
niż tego się spodziewałem) wyścigówka palingenezy – i
przejeżdża mnie na wytartych, a prawdę powiedziawszy,
prawie już niewidocznych pasach mojego agnostycyzmu.
Ale czy zabija? Są rzeczy na niebie i na ziemi – są poma-
rańcze z Malty i owoce apokarpiczno-lizykarpiczne: doj-
rzewające w chalcedonowym słońcu Nowego Jeruzalem,
ale nie ma odpowiedniego przepisu kuchennego. Zastyg-

90

liśmy bezradni w punkcie obróbki termicznej z rozrzuco-
nymi po kuchni matekianami. Oto, gdzie moim zdaniem
jesteśmy i w której matni tkwimy. Marzyliśmy o Zamoś-
ciu wszystkich światów możliwych, ale wylądowaliśmy
w wyrżniętym w pień Berezweczu – musimy cokolwiek
z tym zrobić, nim zapadnie zmrok – wszelkiej fantasma-
gorii. Podaj mi rękę, proszę. „Mocniejsza będzie miłość
co zstąpi na ziemię”, jak pisał Apollinaire. Strzelałem –
ogniem i nożem. Gnijącym czarodziejem w bigoteryjną
wróżkę. Bigoteryjną wróżką – w gnijącego czarodzieja.

- - - - -
           - - - - - 
- - - - -

86

Naucz się wybaczać, naprawdę – tylko dla swojego dob-
ra. Na dobry początek – przebacz brodzie prostaka boko-
brodę zboczeńca. Ćwiczenie determinacji, owszem – jak
mój poemat, rozpędzona, upiorna: karuzela: odrzucająca
impetem ze swoich szerokich krzesełek przypadkowych,
rozawanturowanych czytelników. Roztłukująca ich o tyl-
ną ścianę pracującego bez dnia, bez nocy przerwy zamra-
żalnika ciszy. Campo di Fiori – Powrót. Panie, nie mam,
kim kończyć poematu. Ubohuj, umiłuj. Wielka mi rzecz,
jeden zadzierzysty i natrętnie szeleszczący bęben boskie-

*

go dofinansowania: na ca-
łe: tam-tamy: budżetówki.
               
30.08.2018

2 comments:

Królik said...

Gdyby Lautreaumonte dziennik prowadził.
Czekam na nowe doznania.

techsat24.pl said...

Wielka szkoda że dopiero dziś wpadłem na ten blog. Po pierwsze ten blog jest prowadzony dobrze,a po drugie dużo osób tu jest.