Jolancie
Szafrańskiej
76
Mówię pełnym
głosem. Moja płynna smółka wysycha: w pierw-
szy, twardy kał,
ale mój utwór wcale nie znajduje się w postpro-
dukcji. Mój
utwór znajduje się w grobie, na którym ( – za swoje
pieniądze – )
umieściłem napis: „polski test Turinga: na odcinku
literatury miał
miejsce między 2017 a 2019 rokiem – Aż po dziś
dzień pozostaję w
pełni odpowiedzialnym za niego: koordynato-
rem, profitentem,
największą ofiarą – Karol – Scientia est nostra
vis”. Długi
dzień kontra mordercza noc. Z szamba wyobraźni do
brodzika intelektu
wiedzie nie tylko droga uzdolnionych hydrau-
lików, lecz i pielgrzymów:
niezmotoryzowanych praplantatorów
77
dalekomorskiego
domysłu. Jestem wśród nich – ale ciągle udaję,
że nikogo nie
znam. Zdominowany przez tłum, lecz – nietykany,
przechodzę przez
morze czerwone mojego autyzmu i przepatruję
nieścisłość
bielizny w spragnionych, wodnych odmętach. Genial-
ny czeski
hermetysta, Martin Mrskoš puka do przesuwnych i bez-
przylgowych
drzwi filmu Climax Gaspara Noé,
jednak: wcale nie
dostaje się do
środka, podobnie jak nie przekracza półlistwowego
progu Domu, który zbudował Jack. Mrskoš
w Autodafe? Może by
wytłumaczył
lepiej niż ja sam, że nie jestem jedynie: estetycznym
mścicielem,
który uparcie, pod żadnym warunkiem: nie chce pow-
78
rócić do Nairobi,
bo w Nairobi dokona się jego błyskawiczna ekst-
radycja.
Nairobijskie wydają mu się zarówno Powrót
posła Juliana
Ursyna
Niemcewicza, jak i Ikonoklazm Jana
Rojewskiego: pastwis-
ko Szkoły Rycerskiej
obrasta trawą ozdobną wydawnictwa a5 oraz
zbożem sportowym
Biura Literackiego. Na nasze nieszczęście: po-
jawia się Atillâ
İlhan, który na młodych kłosach odkrywa zarówno
zgorzel
przedwschodową, jak i powschodową – i powstaje okolicz-
nościowa,
pastewna świat-antologia, której żadną miarą nie można
wnieść na najkrótszy
choćby obiad czwartkowy. Poniatowski – nie
może zobaczyć
Pauliny Pidzik w tym stanie, przyjdzie wszelako ta-
79
ki dzień, w
którym Paulina (całkiem zdrowa) wjedzie do Wilanowa
na rydwanie z
łez, miażdżąc i odsyłając w ciemną niwecz Hymn
do
miłości
Ojczyzny. Wyczekuję tego dnia, ponieważ uważam, że cała
Polska
potrzebuje takiej pół-skandynawskiej właśnie, historycznoli-
terackiej Matki
Bożej, kacerki i heterodotki, która przyspieszy poe-
tycką schizmę
między Polską Południa oraz Polską Północy. Uwie-
rzywszy we
wzajemny sedewakantyzm, przyznamy równolegle, że
literaccy
papieże: rządzą w Krakowie i w Warszawie – tym samym:
Kraków jest Awinionem
Warszawy, Warszawa z kolei: Awinionem
Krakowa. Nikt mi
nie uwierzy, uznam wszelako, że będzie to dzień,
80
w którym radość
życia, pasja, dowcip, eutymia: ostatecznie zatrium-
fują – tak jak
zatriumfowały w 1054 i 1378 roku. Pośród większości
sedewakantystów
będę rzadkim sedeprywacjonistą. Jak wiele wypo-
wiem pełnym
głosem, bo Nairobi będzie we mnie – współobezwład-
nione i
przytwierdzone do serca, a nie ja – w Nairobi! W jakże wiele
sposobów na
jakże wiele pytań finalnych odpowiem pseudometodo-
logicznie i
pseudonaukowo, kopiąc gumowy, fizjologiczny kaganiec
światu w samą twarz!
Oto próba Turinga, której poszukiwałem, pró-
ba ognia,
niezmierzonego zaufania i miłości! Płoniesz-chwalisz nie-
informatyczną wielkość
tak, jakby Hannah Arendt była Twoją kole-
*
żanką z pracy, a
Julia Kriste-
va dziewczyną z
sąsiedztwa!
2.03.2019
No comments:
Post a Comment