Thursday, March 28, 2019

Autodafe 3 (19)


Jakubowi Pydzie

91

Myślałem, że jestem katyńskim oficerem. Myślałem, że to śmierć,
a nie twardy sen po długim dniu czytania: Tolkiena oraz Barriego.
Myślałem, że jestem akademikiem w samym jądrze Sonderaktion
Krakau. Myślałem, że to napisane ostatkiem własnych sił – nowe
Milczenie Norwida, a nie zgrywne Brzuchomówstwo. Byłem pew-
ny swego: to opus, to nie szmira magnum, jestem: i mohikaninem,
i dyletantem, ale bardziej mohikaninem. Naprawdę dzień po dniu
upewniałem siebie coraz bardziej w przekonaniu, że – tak, jestem
wielkim katyńskim wojskowym – nie losowym mózgoroztrzepem
do dobicia. I jak Boga kocham – gdzie jak gdzie – lecz w Katyniu

92

nie ma miejsca na pryszczycę, tylko na – udałą, zatlenowaną krew
(jeśliby krótko mówiąc – Drakula żył, byłby transylwańskim enka-
wudzistą). A jednak buchnąłem czarny jak świnia, uparty jak osioł
po całym szarodrobiowym wybrzeżu – Rosji Północno-Zachodniej
(zmumifikowanym prosiętom, które spowiłem, nie pomogło nawet
staranne cesarskie cięcie: odpakowałem się prawie tak, jak wysoka
funkcja reprezentowania realności w poezji Miłosza: w 1987 roku).
A jednak strzyknąłem starym powietrzem jak podziurawiony wore-
czek na przysięgi i obietnice, który uwierzył, że serce człowieka to
puszystość, nie przeschnięty trzpień w pomidorze drgającym mimo

93

jesieni. Czosnek stosunku zgnił, tracąc do końca resztkę swoich cu-
downych właściwości naturalnego antybiotyku. Jeszcze do wczoraj
nieśmiała studentka pierwszego roku – poparta moim wsłuchaniem,
zachęcona dandyzmem sądów w NKWD – mądrze zauważa, że nie
mam już nietypowego brzucha katyńskiego Kartezjusza, a: zwykły,
przejrzały kałdun, wyrastające pod piersiami zatrute jabłko wrzoso-
wisk dotknięte wodą starczego kosmacenia się. I obyś zamarzł nad
tą czekoladową rzeką, Katynniaku – mówi, rejestrując się nieuważ-
nie na zajęcia, które będą tylko kuligiem, sankadą metempsychozy.  

94

Szmirusy, symbolodłuby, dramato- i poematokopy nie mają: duszy
nieśmiertelnej, lecz wyjący na pełnej głośności teatr telewizji z Jus-
tyną Sobolewską w roli Aldony Sekuły i Karolem Samselem w roli
bezimiennego „pryszczatego” starożytności. Aldona nie zna „prysz-
czatej” Hellady i wierzy, że można zobaczyć w Moskwie: Dwanaś-
cie prac Putina i nie spóźnić się: na własne nawrócenie we wszyst-
kich stu czternastu kościołach rzymskokatolickich – Winnicczyzny.
Karol widział nie tylko: „pryszczatą” Helladę, lecz także – Winnic-
czyznę „pryszczatą”, jego problem polega jednak na tym, że rozeg-
zaltowany aż po granicę dnia i nocy, cynicznie nie dowierza: temu,

95

co zobaczył. Trudny arkusz maturalny, czy: sympatyczna rozmowa
z Nicolas’em Boileau o sztuce w głębi zawiei elektromagnetycznej:
pomylona korepetycja przy ćmiącej lampie, co nie goreje. W słusz-
nej wielkości paragwajskim kościele w Suadrelii znajduje się – tra-
westacja Corpus Hypercubus Salvadora Dali: mężczyzna jest: nagi
i odwrócony do góry dnem; kości proroków – przewieszone: przez
obraz są trzy, cztery razy większe od zwykłego szkieletu, aby – po-
większyć wrażenie, zmieszane bowiem zostały z poprzedzielanymi
kośćmi koni. Nie nazwiesz tego rozwielitką, a skoro Katynia także:
nie chcesz nazywać rozwielitką, Katyń musi stawać się – Suadrellą.

*

[
To (wszystko) moja wina. Mnie, mnie
zarzygano od stóp do głowy: światłem,
które gdyby do nich dotarło, pokrzyżo-

                *     *

wało ich zmęczone chimney sweeping,
w Krakowie, Poznaniu, Łodzi – nie na-
prawialiby zegarka siekierą, napisaliby

*     *    *

wielką pompejańską Suadrellę,
nie niby-kartagińskie Autodafe.
                                                      ]

30.03.2019

No comments: