Sunday, March 31, 2019

Autodafe 3 (20)


Jakubowi poprzedzającemu
Jakuba Pydę, a nawet mnie

96

Z jakiego to materiału są brzmienia, które składają się na: nazwis-
ko „Dietrich Bonhoeffer” i – brzmienia, które składają się na naz-
wisko „Janusz Korczak”? To znaczy: gdybym ustawił obok siebie
piętnaście osób, każdą – odpowiedzialną za bezbłędną artykulację
dokładnie w tym samym czasie innego fonemu imienia „Dietrich”
i nazwiska „Bonhoeffer”, jakie współbrzmienie bym uzyskał: był-
by to magiczny akord? Każdy, kto oglądał w życiu filmy Disneya,
wie wszelako, że tutaj: piętnastka dalmatyńczyków nie wystarczy:
i naprzeciw piętnastu „bonhoefferantów” warto wystawić jedenas-
tu „korczakowców” i kazać im mówić ich polskie fonemy: równo-  

97

cześnie. A że Polacy są narodem zdradliwym i nielojalnym, warto
czuwać, aby się nie zmówili i nie powiedzieli naraz innego – choć
podobnego jedenastoallofonowca, dla przykładu: „Józefa Tischne-
ra” („Józef Tischner” tak, jak „Janusz Korczak” to całe jedenaście
fonemów). Nie chcę historii polskiej metafizyki, w której Tischner
ginie zagazowany z dziećmi w Treblince, Korczak zaś dożywa no-
wego wieku w Krakowie z Jerzym Stuhrem i Janem Kantym Paw-
luśkiewiczem do ruchomej, modernistyczno-katolickiej niby-pary.
Tym jedenastu Polakom współartykułującym „Janusza Korczaka”
należy ufać bardziej niż wymarzonej jedenastce z dalekiej przysz-

98

łości, która na dobrym wietrze może współwyartykułuje: „Karola
Samsela”. „Cieszę się, że idziesz przez tę dolinę”, mówi cicho Ja-
kub Pyda tak, ażeby nikt: wścibski niepotrzebnie nas nie usłyszał.
„Ważne, Kubo, by nie usłyszało Cię Twe dziewięć osób – zapew-  
ne dziewięciu młodych, oczytanych Polaków, których okaleczyło-
by trwale: skojarzanie siebie z dalmatyńczykami. „A jak katem?”,
pytasz. Kalamburowo odpowiadam: „Lateks latem”, wybacz, lecz
widzę, że: podsłuchuje nas któryś: z piętnastu „bonhoefferantów”,
jeszcze tego by brakowało, aby zaczął mówić: Korczakiem, bawić
się naszymi jarzmami porodowymi – meksyk – bałagan w potoku.

99

Pod jakim adresem umrę? Pod adresem felicitationes: i aby moje
felicitationes mieściło się na Wybrzeżu Kościuszkowskim 2, nie:
na Radzymińskiej 34 lub Łęczysku 23, muszę dopuścić się mata-
czenia: wpuścić kilku odłączonych „tischnerowców” gdzieś – aż
do siebie, by nauczyli się mówić „s”, „m”, „s”, „l” i aby nie była:
to sikająca ultradźwiękiem przedniojęzykowość. „Karol Samsel”
brzmiący jak „Józef Tischner” to prawie jak „Balladyna” brzmią-
ca jak „Alina” (i oby nie słuchał nas żaden Kirkor, oby pod adre-
sem felicitationes nie było Jakuba w ożywionym, karaceńskim o-
kuciu, który zada mi etyczne pytanie, co mogłem z sobą począć).

100

„A jak katem?”, pytasz. „A jak katem, to wyparuję rozsianą spół-
głoską stwardniałego alfabetu” – wiem, czym się różni (Jakubie):
stos od kilkugodzinnej przepustki do Muzeum Sztuki Nowoczes-
nej. Jestem tym pierwszym, miewam to drugie. Czy uważasz, że
naprawdę poplątałbym Tischnera z Korczakiem i ze sobą? Ja nie
jestem Danielem Rycharskim, chociaż: go respektuję – wszelako
nie za Różańce, Ku-Klux-Klan ani Walentynki/Środę popielcową.
Tischner to Tischner, a Korczak to Korczak, pomiędzy nimi mur
berliński z literackich liczb Fibonacciego, za nimi mur milczenia
narodowego i dopiero ja duszący sekret, aż skurczy się i zsinieje:

                *

do – powierz-
chni: siekletu.


Doktorowi Vijoo Ratansiemu,
kanclerzowi Uniwersytetu Wschodniej Afryki

101

Wydaje mi się, że możesz nie znać kategorii perdurantyzmu – to
podstawowe pojęcie ontologii trwania charakterystyczne: tak dla
eternalizmu, jak i prezentyzmu. Jestem antyperdurantystą, co jest
widoczne od 71. ogniwa: 1) piękno urzeczywistnia się w trwaniu;
2) jak stwierdziłem, nie szukam i nie odnajduję piękna; 3) nie mo-
gę tym samym szukać i odnajdywać trwania; 4) litery nazw włas-
nych, nazwisk, wszelkich słów takich, jak „Józef Tischner”, albo
„Karol Samsel” nie brzmią jedna po drugiej, lecz w pozornej, ka-
kofonicznej wskutek jednoczesności całości; 5) a jednak – ludzie
się jednoczą, nieważne, że czynności jedenastoosobowego chóru

102

wypowiadającego litery „Józefa Tischnera” nie zostają: zrobione
jedna po drugiej w trwaniu; 6) tak samo jednoczyłoby się: stu sie-
demnastu pianistów, bo załóżmy, że Etiuda rewolucyjna Chopina
ma 117 taktów i stawiamy 117 fortepianów, do których angażuje-
my 117 mężczyzn grających równocześnie inny takt utworu (jest
to i tak spory skrót symboliczny, mężczyzn powinno być – około
sześciuset – każdy zaangażowany do innej nuty); 8) nie twierdzę,
że nie istnieje gdzieś perdurantystyczne Nairobi, nie szukam Nai-
robi, to wszystko i muszę się z tego wytłumaczyć. Inaczej aniżeli
w świetle postestetycznego antyperdurantyzmu nikt nie zrozumie

                *

ważnych ogniw 96.-100. tłumaczących
powoli: istnieje świat-świat po Nairobi.

1.04.2019

No comments: